W KrΩgu Staro┐ytno╢ci

20:50 SPOTKANIE NA FORUM

Po Forum Romanum przechadza siΩ Dracus w todze, z wie±cem na g│owie. S│ychaµ odg│os ostro hamuj▒cego samochodu i potΩ┐ny │omot. Po chwili, lektyk▒ niesion▒ przez kulej▒cych tragarzy, na Forum "wje┐d┐a" Brudus, wysiada skrzywiony, trzymaj▒c siΩ za czo│o.

Dracus - Salve ci Brudusie.
Brudus - Salve ci Dracusie! Ojjj...
Dracus - Co siΩ sta│o?
Brudus - A nie s│ysza│e╢?!
Dracus - Nie.
Brudus - (pokazuj▒c na swoje czo│o) - A nie widaµ?
Dracus - Co - z g│owy sobie co╢ wybija│e╢?
Brudus - Nie! KolizjΩ mia│em. Wyobra╝ sobie, wracam z pole┐enia, kt≤re zorganizowa│a Ania Xymenes, w pewnym momencie m≤j prawodyszlowy zagapi│ siΩ na jak▒╢ westalkΩ, ja otwieram oczy, a naprzeciwko tu┐ tu┐ inna lektyka!
Dracus - I co?!
Brudus - Wrzasn▒│em - "Mammma mijaj!!!", ale za p≤╝no i zderzyli╢my siΩ czo│owo.
Dracus - To straszne!
Brudus - Pewnie. Guzus czyli bambu│a mi wyskoczy│a na czole jak mandarynka z Majorki.
Dracus - Nie widaµ.
Brudus - Bo zimny sanda│ przyk│ada│em.
Dracus - A w tamtej lektyce kto jecha│?
Brudus - Dostojny Germanik.
Dracus - Czyli Niemczyk - znam go.
Brudus - Ja ju┐ te┐.
Dracus - Co - by│y ekscesy?
Brudus - Nie oby│o siΩ. On te┐ akurat wraca│ z uczty u Brytanika Oliviusza i g│owΩ mia│ tak▒, ┐e mu siΩ w wieniec nie mie╢ci│a. Oczywi╢cie tragarze na bosaka, ┐eby nie trzΩs│o - wiesz jak to jest...
Dracus - Wiem.
Brudus - WiΩc normalne, ┐e po zderzeniu zrobi│ siΩ jak wulkan.
Dracus - Taki Wyzywiusz?
Brudus - W│a╢nie.
Dracus - I pozwoli│e╢ sobie?
Brudus - A o mia│em robiµ? On mia│ na tym skrzy┐owaniu pierwsze±stwo, poza tym na czole mia│ dwa razy wiΩcej ni┐ ja.
Dracus - Zawsze mu siΩ dobrze powodzi│o...
Brudus - Dodatkowo mnie przerzuci│o do jego lektyki, wiΩc jako nieproszony go╢µ nie mog│em byµ arogancki - poza tym by│em scypion.
Dracus - Afryka±ski?
Brudus - Z nim by│em scypion! Wie±ce nam siΩ zakuli│y jeden za drugi!
Dracus - To fatalnie...

Na Forum wchodzi Mokrysedes w niemodnej todze, na g│owie ma olbrzymi wieniec. Zachowuje siΩ jak typowy Przybysz z prowincji.

Dracus - O Bo┐e - na Jowisza! A ten to kto?!
Brudus - Ten? Pewnie siΩ od jakiej╢ wycieczki od│▒czy│... zaraz... o Hera jasna! To przecie┐ m≤j kuzyn - czcigodny Mokrysedes!
Dracus - úadne nazwisko... on chyba nietutejszy?
Brudus - Nie!
Dracus - No popatrz - a nos z profilu ma bardziej rzymski ni┐ my.
Brudus - To wszystko przez jego ojca Deliriana. Jak go po urodzeniu ni≤s│ do ╢wi▒tyni to w po│owie schod≤w sanda│ sobie przydepta│ i ma│y mu siΩ spod pachy wysmykn▒│!
Dracus - Nie╝le musia│ waln▒µ.
Brudus - Niewa┐ne- tyle ile ka┐dy-szczΩ╢liwy ojciec - ze dwie, trzy amfory... niewa┐ne, pozw≤l; ┐e powitam rodzinΩ. (do Mokrysedesa) Salve ci, drogi Mokrysedesie! Sk▒d przybywasz?!
Mokrysedes - Z prowincji...
Dracus - To widaµ.
Mokrysedes - Z prowincji Mizerii przybywam!
Brudus - CieszΩ siΩ. A sk▒d - przepraszam, ┐e pytam - masz taki piΩkny wieniec?
Mokrysedes - Kupi│em.
Brudus - Gdzie?
Mokrysedes - Tam za rogiem...
Brudus - Za rogiem? PoznajΩ. Kasjusz i Syn - "TRUMNY I WIE╤CE". Nie╝le wybra│e╢. A czcigodn▒ twarz czego masz tak▒?
Mokrysedes - Jak▒?
Brudus - Tak▒ pokancerowan▒. Pod lektykΩ mo┐e wlecia│e╢?
Mokrysedes - Nie. Goli│em siΩ.
Dracus - Te┐ tam za rogiem?
Mokrysedes - Te┐.
Dracus - Tak my╢la│em. Zak│ad Fryzjerski "POD JOWISZEM" - tam gol▒ piorunem.
Brudus - A co ciΩ w og≤le sprowadza do Rzymu, drogi kuzynie?
Mokrysedes - W delegacjΩ do Cezara z dostojnym Petycjuszem przyjecha│em, ale siΩ zgubi│em. A tak chcia│em stolicΩ poznaµ. Podobno piΩkne miasto...
Brudus - Nie martw siΩ. Oprowadzimy ciΩ, kochany, przybytki ci poka┐emy...
Dracus - Zabytki te┐...

Rozlega siΩ sygna│ klaksonu. Brudus, Dracus i Mokrysedes odskakuj▒ przed szybko nadje┐d┐aj▒c▒ lektyk▒.

Mokrysedes - Okropny tu u was ruch!
Brudus - Normalne - jak to w stolicy! Zreszt▒ lektyk przybywa to i ruch jest!
Mokrysedes - A jak teraz w stolicy z zakupem lektyki?
Brudus - Nie jest lekko, Mokrysedesie! Na asygnacjum szybko mo┐na dostaµ; ale z asygnacjum ciΩ┐ko, bo to z puli dworskiej. Mo┐na te┐ kupiµ prawie od rΩki u Pekaosa Pevexa, ale to Grek - zdzierca?
Dracus - Tak, sprzedaje tylko za aureusy z podobizn▒ obcego cesarza Ammeryka!
Brudus - Mo┐na czasami kupiµ na organizowanym co siedem dni gie│dium...
Mokrysedes - S│ysza│em, ┐e tam siΩ kupuje tylko u┐ywane?
Dracus - Jakie u┐ywane? P≤│ gie│dium to w│a╢nie te z puli dworskiej! ªwie┐o odebrane z Polmozbycjum!
Mokrysedes - A zamorskie?
Dracus - Te┐ bywa! M≤j znajomy, czcigodny Badyliusz Subfolian miesi▒c temu naby│ najnowszy model "Beta Julia", a przedwczoraj zamieni│ na "Alfa Romeo"! Wyobra╝cie sobie - osiem cylindr≤w!
Brudus - Niemo┐liwe!
Dracus - Mo┐liwe! W│a╢nie tak poubiera│ tragarzy!
Mokrysedes - A u nas z lektykami straszne k│opoty!
Brudus - Nie martw siΩ! Ma byµ lepiej! Z krΩg≤w zbli┐onych do dworu s│ysza│em, ┐e na dniach kupujemy wielce obiecuj▒c▒ licencjum i nied│ugo bΩdziemy mieli pierwszy model - "Rzymski Fiut"! Podobno rewelacja!
Dracus - Tak - ale na skalΩ staro┐ytn▒...
Brudus - Zamknij siΩ, dostojny Dracusie!
Mokrysedes - Na Jowisza!... (pokazuje na lektykΩ "id▒c▒ na nogach" w│a╢ciciela)... A to co?!
Brudus - To jest rodzimy model oszczΩdno╢ciowy - "Zr≤b To Sam" - wed│ug S│odowiusza!
Mokrysedes - To chyba strasznie mΩcz▒ce?
Brudus - Ale jakie po┐yteczne! Bieg po zdrowie p≤│ na p≤│ z komfortem, kochany!
Mokrysedes - S│uchajcie - a z zagranicy mo┐na sobie teraz lektykΩ sprowadziµ?
Dracus - Mo┐na, ale nie bardzo siΩ op│aca! Domiarus Granicus bardzo przeszkadza!
Mokrysedes - A kto to jest?
Dracus - C│o!
Mokrysedes - Co?
Dracus - C│o! Taka dworska danina!
Mokrysedes - Zaraz... to w ko±cu nikt nie bΩdzie przywozi│! Przecie┐ to ┐aden interes!
Brudus - Zale┐y dla kogo. Dla Pekaosa Pevexa du┐y.
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Brudus - Nie musisz, drogi Mokrysedesie! Najwa┐niejsze, ┐e dziΩki przemy╢lanym decyzjom, jako Cesarstwo posuwamy siΩ do przodu!
Mokrysedes - No, nie wiem... niekt≤rzy m≤wi▒, ┐e stoimy... niekt≤rzy, ┐e le┐ymy...
Brudus - To te┐ prawda, ba w Rzymie masz wolny wyb≤r! Chcesz - stoisz, chcesz - le┐ysz, chcesz - chodzisz...
Mokrysedes - A jak chcΩ posiedzieµ?
Dracus - Te┐ mo┐esz! I nie tylko wtedy kiedy chcesz...
Brudus - Uspok≤j siΩ!
Mokrysedes - Nic nie rozumiem...
Brudus - To dobrze! O to te┐ w ko±cu chodzi, wiΩc nie morduj siΩ... (bior▒c Mokrysedesa pod rΩkΩ)... p≤jdziemy do Wtrajana, do jego Ajencjum Gastronomicum, usi▒dziemy, zam≤wimy i wtedy du┐o │atwiej ci bΩdzie wszystko w Rzymie zrozumieµ...
Wychodz▒.

21:15 U WTRAJANA

Brudus - No, drogi Mokrysedesie - przyznaj, ┐e ajencjum wytworne! A jakie zapachy!
Mokrysedes - No... (poci▒gaj▒c nosem)... co╢ czuµ!...
Dracus - Pewnie piecze± rzymska wczoraj im ca│a nie posz│a... (rozgl▒daj▒c siΩ)... co, Akurdeun z Orchestry ju┐ tu nie grywa?
Brudus - Mo┐liwe! S▒ zmiany. W╢r≤d artyst≤w te┐. Niewa┐ne - k│ad╝my siΩ do sto│u!
Mokrysedes - A jest po co?
Brudus - Mokrysedesie - na zaopatrzenie w Rzymie nie mo┐na teraz narzekaµ!
Dracus - Pewnie, ┐e nie mo┐na...
Brudus - Cicho!...
Mokrysedes - To znaczy - jest dobrze?
Brudus - To znaczy - ma byµ! TrochΩ lepiej jest z p│odami rolnymi, wok≤│ Rzymu sporo os≤b zajmuje siΩ teraz agrokultur▒...
Dracus - Co krok to dzia│kowicz.
Brudus - Nawet legioni╢ci w wolnych chwilach uprawiaj▒!
Dracus - Z tym, ┐e oni g│≤wnie ro╢liny okopowe!
Brudus - Normalne - kwestia przyzwyczajenia! A przyzwyczajenie drug▒ tresur▒... natur▒ cz│owieka!
Mokrysedes - (pokazuj▒c na w│a╢ciciela ajencji) - A to kto jest?
Brudus - To Wtrajan. Nie s│ysza│e╢ o nim?
Mokrysedes - Co╢ s│ysza│em... podobno za swoje wykwintne przyjΩcia zasiada│ nawet na Kwirynale?
Dracus - Mo┐na i tak powiedzieµ - z tym, ┐e nie "na", tylko "w" i nie zasiada│, tylko siedzia│!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Dracus - On te┐ nie rozumia│... ciΩ┐ko byµ w Rzymie ajentem...
Brudus - Uspok≤j siΩ!...
Mokrysedes - (rozgl▒daj▒c siΩ) - Spore ajencjum...
Brudus - I w jakim punkcie!
Mokrysedes - Ciekawe, ile on ma na tym miesiΩcznie?
Brudus - To zale┐y od podatk≤w!
Mokrysedes - A du┐o ich jest?
Brudus - Uuuuu, kochany...! A bΩdzie jeszcze wiΩcej!
Dracus - Pewnie - prawo rzymskie te┐ siΩ rozwija!
Mokrysedes - I wszystkie trzeba p│aciµ?
Dracus - Oczywi╢cie - inaczej kwiryna│!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Dracus - Zaraz... a ty w og≤le wiesz, Mokrysedesie, dlaczego siΩ p│aci podatki?
Mokrysedes - Nie bardzo...
Brudus - ChwilΩ - ja mu to po kolei wyt│umaczΩ! Mokrysedesie - jak wiesz jeste╢my w centrum, czyli w ╢rodku staro┐ytnego ╢wiata, a idziemy ku rozkwitowi!...
Mokrysedes - Wiem...
Brudus - No - i to jest cel! Rozumiesz?
Mokrysedes - No...
Brudus - A cel u╢wiΩca ╢rodki! Rozumiesz?
Mokrysedes - No pewnie! To ile ich jest?
Brudus - (zdezorientowany) - Czego?
Mokrysedes - ªrodk≤w?
Brudus - O Bo┐e! Ten ╢rodek, w kt≤rym jeste╢my jest jeden! Ale w og≤le ╢rodk≤w mamy wiele!
Mokrysedes - A cel jeden mamy?
Brudus - Jaki jeden?! Cel≤w te┐ mamy kilka!
Mokrysedes - Ale ╢rodk≤w wiΩcej?
Brudus - Oczywi╢cie, ┐e wiΩcej!
Mokrysedes - To co bΩdzie, jak nam do tych ╢rodk≤w cel≤w zabraknie?
Brudus - Ja zwariujΩ! Nic nie zabraknie! Cel≤w te┐ nam przybywa, poza tym na ka┐dy cel przeznacza siΩ po kilka ╢rodk≤w i jak siΩ trafi w ╢rodek, to cel zostaje osi▒gniΩty, a pozosta│e ╢rodki przerzuca siΩ na inny cel!
Mokrysedes - A jak siΩ nie trafi?
Brudus - Co siΩ nie trafi? Ty wiesz jakie te cele s▒ wielkie?! Jak by nie i╢µ zawsze siΩ w jaki╢ trafi!
Dracus - Nie ma si│y ┐eby wymin▒µ!
Brudus - Tak! A gdyby siΩ nawet nie trafi│o, to zawsze mo┐na zwiΩkszyµ w tym celu ╢rodek!
Mokrysedes - W jakim celu?
Brudus - W│a╢nie w tym w kt≤ry siΩ nie trafi│o! Albo mo┐na wybraµ inny cel z jeszcze wiΩkszym ╢rodkiem, albo tylko sam ╢rodek - bez celu! Wszystko mo┐na!
Mokrysedes - Ale to siΩ przecie┐ nie op│aca!
Brudus - Co siΩ nie op│aca? Op│aca siΩ! Wszyscy op│acaj▒! Przecie┐ to kosztuje! I st▒d siΩ w│a╢nie p│aci podatki - rozumiesz?
Mokrysedes - Nie...
Brudus - A czego nie rozumiesz?
Mokrysedes - Bo za szybko...
Brudus - Przegryzie ci siΩ powoli... (rozgl▒daj▒c siΩ po sali) - Co jest z tym Wtrajanem? Eeeee! Dostojny Wtrajanie! Prego mi tu!
Podchodzi Wtrajan.
Wtrajan - Witam was, dostojni! Co podaµ?
Brudus - A co dzi╢ polecasz, drogi Wtrajanie?
Wtrajan - Jest piecze± rzymska, dostojni...
Dracus - Czujemy...
Wtrajan - Ryba po grecku, zupa neapolita±ska, ╢niadanie wiede±skie, frutti di mare, soup ala Vezuviusz...
Mokrysedes - Co to jest?.
Dracus - Grochowa rzymska z diablotk▒!...
Brudus - Spory wyb≤r!... Potem zastanowimy siΩ nad zak▒skami, a na razie podaj nam trzy amfory sycylijskiego!
Wtrajan - Przed trzynast▒ nie podajemy!
Dracus - Niemo┐liwe! Od kiedy?!
Wtrajan - Od trzynastej! Nowe zarz▒dzenie jest!
Brudus - Rozumiem! Drogi Wtrajanie - a tak jak zwykle w amforze po oliwie nie mo┐na by?
Wtrajan - Nie dostojni! Na collegium maius mnie nie staµ!
Brudus - Nas te┐ nie! Trudno - poczekamy!
Wtrajan odchodzi.
Mokrysedes - Jak to nas nie staµ?! Staµ nas! Ja stawiam! (podnosz▒c siΩ) - Idziemy do tego Collegium Maius!
Brudus - Gdzie? Siadaj! Wiesz co to jest collegium maius?
Mokrysedes - Nie! Ale to niewa┐ne - sprzeda│em oliwki - staµ mnie na ka┐d▒ knajpΩ!
Brudus - O Bo┐e! To jest kara pieniΩ┐na, t│umocusie! Mandatus! Grzywnum Administracjum Romanum! Rozumiesz?
Dracus - W│a╢nie - mniejsze to jest 10 min srebra, a wiΩksze 20 min srebra albo talent z│ota! Wszystko wed│ug prawa rzymskiego! Kiedy╢ p│aci│em to wiem!
Mokrysedes - Za co?
Dracus - ¼le zaparkowa│em lektykΩ, jeden z tragarzy nogΩ sobie o chodnik opar│! Przyszed│ dolarion...
Mokrysedes - Chyba centaurion?
Dracus - Dolarion! Z centaurionem bym siΩ dogada│, ale im urzΩdnik wy┐szy, tym dro┐szy!
Brudus - Niewa┐ne - kt≤ra jest?
Mokrysedes wyci▒ga zza pazuchy ma│▒ klepsydrΩ.
Mokrysedes - Za piΩµ dwunasta!
Dracus - úadna rzecz. Ile to ma kamieni?
Mokrysedes - »adnego! Sam piasek! Przecie┐ by siΩ zapcha│o!...
Brudus - S│uchajcie - do trzynastej jeszcze sporo czasu, przejd╝my siΩ kawa│ek! Miasto ci, Mokrysedesie, poka┐emy, przy okazji prawo rzymskie ci wyt│umaczymy...
Mokrysedes - A to jest inne prawo ni┐ normalne?
Brudus - Podobne... znaczy... prawie takie samo - ale ci wyt│umaczymy!
Dracus - Tak - na wszelki wypadek!

21:35 PRZED IGRZYSKAMI

Brudus - A tam po prawej, Mokrysedesie, minΩli╢my rozwi▒z│y przybytek piΩknej Masculiny Publicji...
Mokrysedes - A dlaczego minΩli╢my?
Brudus - Na Jowisza! W delegacjΩ przecie┐ przyjecha│e╢, a nie ┐eby siΩ tu szlajaµ? Miasto masz podziwiaµ!
Mokrysedes - Podziwiam...
Dracus - No, zachwytu jako╢ nie widaµ!
Mokrysedes - (pokazuj▒c zw≤j papirusu) - Bo to wszystko nie zgadza siΩ z przewodnikiem!
Brudus - Bo tak to czΩsto jest - przewodnik m≤wi co innego, pisz▒ co innego, a wycieczka widzi co naprawdΩ jest!
Dracus - I nie rozumie co jest!
Brudus - Tak jest! Nas s│uchaj, a bΩdziesz rozumia│ jak jest i co jest!
Mokrysedes - A co jest?
Brudus - Niewiele jest.
Dracus - Tak jest!
Mokrysedes - Nie rozumiem... (pokazuj▒c na rze╝by ustawione na Forum) - A te rze╝by to kto to?
Brudus - To s▒ pomniki najwy┐szych urzΩdnik≤w Cesarstwa!
Mokrysedes - A dlaczego bez g│≤w?
Dracus - Nie wiadomo...
Brudus - (siadaj▒c) - No, tu trochΩ sobie odpoczniemy... zreszt▒ do╢µ du┐o ju┐ widzia│e╢, Mokrysedesie...
Mokrysedes - (zagl▒daj▒c do przewodnika) - Cyrku jeszcze nie widzia│em!
Dracus - Jeszcze nie raz zobaczysz!
Brudus - Pewnie! Ludziom potrzeba rozrywki, a poza tym cyrk wiele za│atwia!
Mokrysedes - Co za│atwia?
Brudus - Du┐o, Mokrysedesie! Siedzisz sobie zadowolony, nie my╢lisz, ogl▒dasz masow▒ rozrywkΩ...
Dracus - PizzΩ na ╢wie┐ym powietrzu bezp│atnie mo┐esz sobie zje╢µ...
Mokrysedes - Pizza mi szkodzi!
Dracus - Pizza? O kiedy?!
Mokrysedes - Od po│owy! P≤│ zjem i nic, dalsze p≤│ zjem i ╝le siΩ poczuwam!
Dracus - Zwariowaµ mo┐na! To co innego mo┐esz sobie zje╢µ! Rzymskiego loda "Carpigiani" na przyk│ad!
Brudus - Tak - a jak zjesz, to mo┐esz sobie co╢ ciekawego obejrzeµ! I tak w k≤│ko - siedzisz - nie my╢lisz - jesz - ogl▒dasz...
Mokrysedes - A jest co ogl▒daµ?
Dracus - Oczywi╢cie! Sam nie tak dawno widzia│em w cyrku ciekawego magika! Wiecie, ┐e facet potrafi│ wszystko │ykn▒µ?
Mokrysedes - Widocznie te┐ mu siΩ nie przelewa...
Dracus - Nie o to chodzi! Wyobra╝cie sobie, ┐e on nawet papirusy │yka│! Dwana╢cie ostatnich numer≤w "Fonia Paratyberii" │ykn▒│!
Brudus - I co w tym dziwnego?
Dracus - Przecie┐ to niestrawne!
Brudus - Ale jaki druk t│usty!
Mokrysedes - U nas tego me ma...
Brudus - Drogi Mokrysedesie - w ko±cu to jest cyrk w stolicy, wiΩc i wydarzenia artystyczne musz▒ byµ wiΩksze!
Mokrysedes - Wiem. Nawet u nas kiedy╢ by│o g│o╢no o jednym wielkim wydarzeniu...
Dracus - O jakim?
Mokrysedes - Podobno w│a╢nie u was w cyrku jaki╢ mocarz dziewicΩ przywi▒zan▒ do rog≤w ocali│, za co wzruszony Cezar winy im darowa│ - s│yszeli╢cie o tym?
Dracus - S│yszeli╢my. Ale┐ ta rzymska propaganda ma si│Ω przekonywania!
Brudus - Ale jemu trzeba powiedzieµ prawdΩ... (do Mokrysedesa) - Drogi Mokrysedesie! Fakt, dziewczyna by│a przywi▒zana, ale do jednego rogu, bo cz│owiek siΩ do miejsca pracy przywi▒zuje, poza tym od lat tam zawsze klient wieczorem najgΩ╢ciej chadza! Po drugie to nie by│o w cyrku, tylko ko│o cyrku, i nie mocarz tylko m│ociarz, i nie ocali│ tylko obali│, a Cezar nic im nie darowa│ tylko ich dorwa│ i nie by│ wzruszony, tylko wkurzony!
Dracus - A z t▒ dziewic▒ to te┐ dezinformacja.
Mokrysedes - Ale podobno to by│a westalka!
Brudus - Tak - ale z Koryntu!
Mokrysedes - Nic nie rozumiem... przecie┐ z tego zrobiono prawdziw▒ sensacjΩ!
Brudus - Kochany, w Rzymie wszystkie sensacje trochΩ inaczej wygl▒daj▒, szczeg≤lnie te robione na prawdziwe!
Dracus - I st▒d powsta│a nazwa - rzymski profil!
Mokrysedes - Czego?
Dracus - Informacji!
Brudus - Niewa┐ne... (rozgl▒daj▒c siΩ)... straszna tu dzisiaj kupa ludzi...
Dracus - Mo┐e znowu jakie╢ og│oszenia dworskie bΩd▒...
Brudus - Mo┐liwe, teraz ci▒gle co╢ siΩ og│asza. Mo┐e znowu igrzyska og│osz▒?
Mokrysedes - Ale przecie┐ chyba niedawno by│y?
Brudus - Kochany, jak bΩdzie trzeba to bΩd▒ co tydzie±!
Dracus - Ciekawe, jak tym razem igrzyska bΩd▒ og│aszane?
Brudus - Normalnie, pewnie. zn≤w jako wyj╢cie naprzeciw
zapotrzebowaniu!
Mokrysedes - A jest zapotrzebowanie?
Brudus - No pewnie! Akurat mo┐e nie na igrzyska, ale to niewa┐ne!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Brudus - Powoli zrozumiesz. Podejd╝my bli┐ej, ┐eby lepiej s│yszeµ... acha, Mokrysedesie - jak bΩdziesz mnie o co╢ pyta│, to pytaj na ucho!
Mokrysedes - A czego?
Brudus - O Bo┐e - chcesz wyst▒piµ na igrzyskach, czy chcesz patrzeµ na igrzyska?
Mokrysedes - Chyba do wystΩp≤w to siΩ nie za bardzo nadajΩ?
Brudus - Jako jednorazowy rekwizyt na arenΩ siΩ nadajesz!
Mokrysedes - (przestraszony) - To chcΩ patrzeµ!
Brudus - To pytaj na ucho! Idziemy!
Wchodz▒ w t│um na Forum, Mokrysedes co pewien czas m≤wi co╢ na ucho Brudusowi.

21:50 DELEGACJA PO DOTACJE

Udzia│ bior▒:
NERON - g│owa Cesarstwa, w│adca absolutny
ZAMORDUS - szef ochrony, szara eminencja
PETYCJUSZ - przybysz z Mizerii, regionu zaniedbanego
OCTAVIA - pierwsza ┐ona NERONA
PIETRONIUSZ - Arbiter Elegantiarum, przedstawiciel inteligencji
CAúY DW╙R - dostojnicy pa±stwowi, damy, czynniki spo│eczne itp. ...
HEROLD - lektor

Na tronie w sali audiencyjnej Neron w otoczeniu Ca│ego Dworu i najbli┐szych wsp≤│pracownik≤w, Herold obwieszcza wej╢cie Petycjusza,

Herold - Jego Ubogo╢µ - Petycjusz z Mizerii!
Zamordus - (do Nerona) - Pewnie bΩd▒ ciΩ, o boski, znowu mΩczyµ o kredyty!
Przy d╝wiΩkach muzyki dworskiej wchodzi Petycjusz.
Petycjusz - Ave Cezar!
Neron - Czy┐by╢ z pro╢b▒ o dotacje?!
Takie plotki
Ju┐ dotar│y do mych uszu!
Zamordus - Trzeba sprawdziµ
Kto go wys│a│ w delegacjΩ!
Neron - A wiΩc przedstaw
Z czym przychodzisz, Petycjuszu?!
Petycjusz - Nie ma lekko!
Neron - C≤┐ - z pustego nie nalejΩ!
Petycjusz - S▒ problemy,
Ludzie czΩsto g│owy trac▒!
Rosn▒ ceny
I podatki, ╝le siΩ dzieje!
Trzeba igrzysk
Lecz urz▒dziµ nie ma za co!
Wspom≤┐ teren!
Sypnij z│otym aureusem!
Na prowincjΩ
Sp│y± dotacji z│otym deszczem!
Neron - Czy╢ ty zg│upia│
Mam w kryzysie byµ Krezusem?!
Dostali╢cie!
Zamordus - Chc▒ jak widaµ dostaµ jeszcze!!!
Ca│y Dw≤r - Nie ma! Nie ma!
Wszystkie pro╢by nierealne,
A igrzyska terenowe -
ZbΩdny gest!
W ko±cu z igrzysk
Najwa┐niejsze s▒ centralne.
Octavia - Dw≤r te┐ swoje ma potrzeby,
Zamordus - WiΩc - peractum est!
Petycjusz - Nie odmawiaj!
Ca│y bud┐et oce± szczerze!
Zwa┐ inflacjΩ!
Jej nawisu rzecz niema│▒!
Na prowincjΩ
Z │aski swojej popatrz szerzej!
Rz▒d╝, lecz r≤wnie┐
Podziel czasem, jak bywa│o!
Neron - To, ┐e nie mam co rozdzieliµ
Nic nowina,
Bo plan reform
Jeszcze w pe│ni niegotowy!
Petycjusz - A dotacje:
Zamordus - A dotacje siΩ obcina!
R≤wnie │atwo
Jak, za przeproszeniem, g│owy!
Pietroniusz - Zamordusie!
Nie strasz go╢ci terenowych!
WiΩcej taktu,
Nawet je╢li chcesz przy│o┐yµ!
Octavia - To bezczelno╢µ!
Chc▒ mieµ fundusz dodatkowy,
Kiedy ja zn≤w nie mam co na siebie
W│o┐yµ!
Ca│y Dw≤r - Nie ma! Nie ma!
Braki w banku, pustki w kasie,
Je╢li bΩdzie
Wtedy mo┐e co╢ siΩ da!
Neron - Twoj▒ pro╢bΩ
Rozpatrzymy w swoim czasie
Negatywnie i wnikliwie.
No, a teraz...
Wszyscy - Pa!!!

22:10 PO KOMPIELI W TERMACH

S│ychaµ nieartyku│owane odg│osy, szamotaninΩ, krzyki, po chwili z term wypadaj▒ Brudus, Dracus i Mokrysedes w dezabilu, mokrzy, za nimi wylatuj▒ sanda│y, togi, wie±ce...

Mokrysedes - (za siebie) - No co?! No co?! To tak siΩ obchodzi z klientusem?!
Brudus - Zamknij siΩ! Czy ty zawsze musisz robiµ wszystko na opak.
Mokrysedes - A co?
Brudus - Co?! Co siΩ g│upio pytasz? Nie wiesz jak siΩ zachowywaµ w termach!
Mokrysedes - W czym?
Brudus - W │a╝ni rzymskiej, t│umocusie!
Mokrysedes - A co╢ nie tak zrobi│em?
Dracus - O Bo┐e! Wszystko nie tak!
Brudus - W│a╢nie! Musia│e╢ skakaµ na g│owΩ!?
Mokrysedes - Przecie┐ na odwrotn▒ czΩ╢µ skaka│em...
Brudus - Ale na g│owΩ spad│e╢! Wiesz przynajmniej komu?
Mokrysedes - Nie... nie chcia│ powiedzieµ! Nabra│ wody w usta i nic! To co go bΩdΩ pyta│?...
Brudus - ...oszaleµ mo┐na!...
Mokrysedes - Ale w│a╢ciciel │a╝ni te┐ skaka│!
Dracus - Nie skaka│, tylko skoczy│... znaczy - nie skoczy│, tylko go zepchnΩli jak tamtego wyci▒gali!
Brudus - W│a╢nie! - (do Dracusa) - Gdzie jest m≤j wieniec?
Dracus - (podaj▒c wieniec Mokrysedesa) - Masz!...
Brudus - To nie m≤j - nie poznajesz! "KASJUSZ I SYN" przecie┐!
Dracus - Rzeczywi╢cie...
Mokrysedes - A co jeszcze nie tak robi│em?
Brudus - Ju┐ niewa┐ne! Ale zapamiΩtaj sobie - primo - prze╢cierad│em masz wycieraµ siebie, nie pod│ogΩ! Secundo - nikogo nie klepiesz!...
Mokrysedes - Ale ja tylko niekt≤re!...
Brudus - »adnej!
Dracus - I nie wykonujesz ┐adnych skok≤w specjalnie dla pa±!
Mokrysedes - Ale to mia│ byµ taki z podw≤jn▒ ╢rub▒...
Brudus - A wyszed│ ci taki z podw≤jnym okrakiem!
Mokrysedes - Bo siΩ po╢lizgn▒│em!
Dracus - To trzeba by│o nie pluµ na posadzkΩ!
Brudus - Trudno! By│o - minΩ│o, go╢µ w dom - Jowisz w dom... zwariowaµ mo┐na!...
Dracus - A mog│o byµ tak milo...
Mokrysedes - I by│o! Bardzo mnie siΩ podoba│o - dawno siΩ tak nie k▒pa│em!
Dracus - Od pocz▒tku mi siΩ wydawa│o, Mokrysedesie, ┐e dawno! A jak dawno?
Mokrysedes - No... bΩdzie od zbior≤w...
Dracus - A z kt≤rego roku?
Brudus - Wszystko jedno! Niewa┐ne!... A jak lato╢ zbiory, Mokrysedesie?
Mokrysedes - A czego pytasz?
Brudus - »eby siΩ uspokoiµ!!!
Mokrysedes - To uspok≤j siΩ... lato╢ niez│e by│y... chocia┐ skarabeusz na bulwach gΩsto siΩ rozpleni│...
Dracus - Jaki skarabeusz?
Mokrysedes - (pokazuj▒c) - O taki! Niedu┐y, w paski... m≤wi▒ na to SCARABEUS PYRUS!
Brudus - Znam! Ale pyrus to on jest z Poznanii, a u nas to chyba bΩdzie CARTOFLANUS!
Dracus - Poznania? Gdzie to jest?
Brudus - Gdzie╢ ko│o Galicji!
Mokrysedes - (rozgl▒daj▒c siΩ po placu pe│nym ludzi) - S│uchajcie - tu zawsze tyle ludzi?
Dracus - Nie, tylko wtedy jak kogo╢ z │a╝ni wywalaj▒!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Brudus - Wiem! A ludzi jest du┐o, bo pewnie artyku│y pierwszej potrzeby sprzedawali!
Mokrysedes - Jakie:
Dracus - Dzisiaj chyba niewolnik≤w, bo poniedzia│ek i mia│a byµ dostawa!
Mokrysedes - (z uznaniem, patrz▒c na t│um na placu) - Spora poda┐!...
Brudus - Tutaj zawsze!
Mokrysedes - A gdzie indziej, nie?
Brudus - Te┐ jest - ale niewielka i z nabyciem s▒ k│opoty, bo to albo dla m│odych ma│┐e±stw rzymskich, albo spod lady, albo na zapisy...
Dracus - Tak, Mokrysedesie - zapiszesz siΩ teraz, dostaniesz za dziesiΩµ lat - a niewolnik, a tym bardziej niewolnica - coraz starsi!...
Brudus - Jasne! - (do Dracusa) - Ty nie wzi▒│e╢ moich trep≤w?
Dracus - Nie - mam swoje!
Brudus - (wzburzony) - No to moje mi kto╢ podmieni│!!
Dracus - Wracamy?!
Brudus - Zg│upia│e╢?!
Mokrysedes - (zafascynowany, patrz▒c na ludny plac) - Niez│y musia│ byµ dzisiaj wyb≤r! Ciekawe jak ceny?...
Brudus - Oooo, r≤┐ne! Zale┐y od asortymentu, rocznika, przebiegu - poza tym, oczywi╢cie, buble wciskaj▒...
Dracus - Tak, m≤j znajomy augustianin, dostojny Pijus Multus, kiedy╢, wracaj▒c od Wtrajana, naby│ tu PRIMUM SERVICE DOMUM...
Mokrysedes - Co?
Dracus - Pierwsz▒ pomoc domow▒!
Mokrysedes - I co?
Dracus - I nic! Papirusy podrobione, licznik cofniΩty, pomocy to jej pierwszej trzeba bylo udzielaµ, a do tego siΩ okaza│o, ┐e wcze╢niej zameldowa│a...
Mokrysedes - I przyszli?
Dracus - (naciskiem) - WnuczkΩ z ziΩciem-wyzwole±cem zameldowa│a!
Mokrysedes - Cwana baba...
Dracus - Cwana! Ale popyt i tak zawsze tu jest du┐y...
Mokrysedes - To szkoda, ┐e╢my siΩ sp≤╝nili, mo┐e by siΩ co╢ kupi│o?...
Brudus - I dobrze, ┐e╢my siΩ sp≤╝nili! Co ty? Wyzysk cz│owieka przez cz│owieka bΩdziesz popiera│?!
Dracus - W│a╢nie!
Brudus - W│a╢nie!
Mokrysedes - Nieee - ja tylko tak sobie... a w og≤le tak siΩ zastanawiam...
Dracus - O Bo┐e! Ten siΩ znowu zastanawia!...
Brudus - S│yszΩ! - (do Mokrysedesa) - A nad czym ty siΩ znowu zastanawiasz?
Mokrysedes - Sk▒d w Rzymie takie sta│e dostawy?...
Brudus - Kochany, mo┐liwo╢ci jest du┐o! Podatki, wyprawy wojenne, afery pokojowe...
Mokrysedes - Jakie afery?
Brudus - R≤┐ne! Nic tak dawno z jednego p≤│nocnego plemienia nawieziono tu towaru!...
Dracus - PamiΩtam...
Brudus - Ja te┐...
Mokrysedes - To wojna jaka╢ by│a?
Brudus - Nieee - bez przymusu wszystko by│o! Pokojowo! DZIVEX-AFERUM to siΩ nazywa│o!
Mokrysedes - I co?
Dracus - I nic! Cisza!
Mokrysedes - A po co one przyjecha│y?
Brudus - BALETUS MAGNUS mia│ byµ organizowany - u Wtrajana miΩdzy innymi te┐...
Mokrysedes - I by│?
Dracus - Uuuuu, kochany!...
Mokrysedes - To kto╢ musia│ na tym nie╝le zarobiµ!
Dracus - St▒d cisza!
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Dracus - Nie ty jeden!
Brudus - Niewa┐ne... (do Dracusa) - Co my mu jeszcze mo┐emy pokzaµ?
Dracus - Mo┐e drogΩ powrotn▒?
Brudus - Jeszcze nie wypada! Za wcze╢nie! Go╢µ w dom - Jowisz w dom!
Dracus - To mo┐e ogrody Cezara?
Brudus - A jak zacznie karczowaµ?
Dracus - To mo┐liwe... - to mo┐e jak▒╢ ╢wi▒tyniΩ?
Brudus - To mo┐na... w ╢wi▒tyni nic chyba nam nie grozi!... Mokrysedesie - idziemy!...

22:25 W ªWIíTYNI JOWISZA

Brudus - A tutaj, drogi Mokrysedesie!... (ogl▒daj▒c siΩ)... Gdzie on jest?... (robi▒c przyzywaj▒cy gest rΩk▒)... Eeeeeeee!!!

Do ╢wi▒tyni wchodzi Mokrysedes, boso, z sanda│ami w rΩku.

Dracus - Co ty? Odciski masz?
Mokrysedes - Nie...
Dracus - To po co zdj▒│e╢?
Mokrysedes - A nie trzeba?
Dracus - S│uchaj, tobie siΩ czasem mitologie nie myl▒?... Wytrzyj sobie tylko porz▒dnie!

Mokrysedes wyciera nogi, sanda│y ca│y czas trzymaj▒c w rΩku.

Dracus - (z rezygnacj▒) - ...Oszaleµ mo┐na...
Brudus - Ciii....! No i jak ci siΩ, Mokrysedesie, podoba?
Mokrysedes - PiΩkna budowla... jaki to styl?
Brudus - Mieszany! P≤╝nojo±ski, wczesnodorycki, ╢rodkowoeuropejski!
Mokrysedes - (rozgl▒daj▒c siΩ) - ...Du┐a architektura!... (pokazuj▒c na sklepienie ╢wi▒tyni) - A co to za malowid│o?
Brudus - To jest wizerunek staro┐ytnego nieba - nie poznajesz? (pokazuj▒c)... O... w ╢rodku s│o±ce, dooko│a planety, gwiazdy... widzisz?
Mokrysedes - WidzΩ... S│uchajcie, ja siΩ tak czasami zastanawiam, jak to tak jest? W ╢rodku s│o±ce, a ca│a reszta lata dooko│a?...
Brudus - To siΩ nie zastanawiaj! Tak to jest urz▒dzone! Zawsze w ╢rodku jest du┐e, a ma│e lataj▒ dooko│a - i jest dobrze!
Mokrysedes - I tym co lataj▒, te┐?
Brudus - Te┐!
Mokrysedes - I one tak musz▒?
Brudus - Musz▒! Grawitacja teraz taka jest!
Mokrysedes - Sprytnie urz▒dzone!
Brudus - Ty! Co ty siΩ tak nagle astronomi▒ zainteresowa│e╢?!
Mokrysedes - Nieee... ja tylko tak... (Pokazuj▒c na westalkΩ siedz▒c▒ przy tr≤jnogu). - ...A co to za blond - biustwo?
Dracus - Jakie biustwo?! Ty nie b▒d╝ taki Cyceron!
Brudus - (do Mokrysedesa) - Nie wiesz kto to jest?
Mokrysedes - Nie...
Brudus - Kochany, to jest Lufia! Pierwsza westalka Rzymu!
Mokrysedes - (z podziwem) - Lufia?... To weso│o tu musi byµ!
Dracus - »adne weso│o! W Rzymie westalki to kobiety nietykalne!
Mokrysedes - Biedactwa... A to jest ╢wi▒tynia Westy?
Brudus - Nie! Zeusa!
Mokrysedes - Zaraz... to sk▒d westalka?
Dracus - Bo ona jest tak┐e zeuszniczk▒!
Mokrysedes - Ale w Rzymie powinien byµ nie Zeus tylko Jowisz!
Brudus - Kochany - to jo wim, ty wisz - a ╢wi▒tynia stoi!
Dracus - Tak! W mitologii, jak widzisz, te┐ s▒ zmiany! Wszystko idzie do przodu!
Mokrysedes - To do czego to w ko±cu dojdzie?
Brudus - Drogi Mokrysedesie! Niewa┐ne quo vadis - wa┐ne status ▒uo!
Mokrysedes - Nic nie rozumiem... (pokazuj▒c na westalkΩ)... A ona tu ognia pilnuje, ┐eby nie zgas│?...
Brudus - MiΩdzy innymi... ale przede wszystkim tr≤jnogu pilnuje, ┐eby nie gwizdnΩli! Teraz metale kolorowe w cenie, a ona ma go na stanie!
Dracus - Tak! A poza tym g│≤wnie pilnuje, ┐eby w│a╢nie zgasiµ kiedy trzeba.
Mokrysedes - Co? S▒ ograniczenia?
Dracus - Nieee! Gasi siΩ tylko wtedy, kiedy boski Nero zagl▒da do ╢wi▒tyni! »eby mu siΩ nie skojarzy│o!
Mokrysedes - Co?
Brudus - Du┐o! Kochany - Cezar trochΩ piromanus, do tego artysta, czyli nieodpowiedzialny - a Rzym w wiΩkszo╢ci drewniany!
Mokrysedes - A on o tym wie?
Brudus - Nie! On, jak ka┐dy w│adca, wie, ┐e w wiΩkszo╢ci marmurowy!
Mokrysedes - To ca│e szczΩ╢cie!...
Dracus - Jakie szczΩ╢cie? Normalna rzymska sprawozdawczo╢µ!
Mokrysedes - Nic nie rozumiem...
Brudus - To siΩ dobrze, drogi Mokrysedesie, sk│ada! Tu w ╢wi▒tyni mo┐esz z│o┐yµ sut▒ ofiarΩ, pos│uchaµ. wr≤┐by - mo┐e ci siΩ w g│owie rozja╢ni, i mo┐e wszystko zrozumiesz!...
Mokrysedes - Ale mnie jeszcze ┐adna wr≤┐ba nie wysz│a!
Brudus - Nie martw siΩ - wyjdzie! Zawsze co╢ wychodzi!
Mokrysedes - Nie zawsze! Nasz zarz▒dca prowincji - dostojny Harcules Sclerozjusz ma jakiego╢ soliterusa - czego ten biedaczysko ju┐ nie │yka│... i nie wychodzi!...
Brudus - Wiesz co? Ty nam prowincji za przyk│ad nie stawiaj! Tu jest stolica i tu wszystko wychodzi!
Dracus - Jasne! P│acisz?
Mokrysedes - Ale przecie┐ wr≤┐by to s▒ dla plebsu!
Brudus - Dla jakiego plebsu?! Ty wiesz jakie tu osobisto╢ci przychodz▒?! Wiesz o czym m≤wi▒? A o co prosz▒ - kochany!
Mokrysedes - Sk▒d wiesz?
Brudus - Wiem! Moja znajoma te┐ zatrudnia siΩ tu za westalkΩ!
Mokrysedes - (z uznaniem) - To musi mieµ powo│anie!...
Brudus - Jakie powo│anie?! Po prostu musi jako╢ troje dzieci i mΩ┐a utrzymaµ!
Mokrysedes - Zaraz... to ona ma mΩ┐a i dzieci?!
Dracus - A co dziwnego? Jak jest m▒┐, to czasami s▒ i dzieci!
Mokrysedes - Nie o to chodzi... I wszyscy o tym wiedz▒, ┐e ma?!
Brudus - Oczywi╢cie...!
Mokrysedes - I nie wyrzucili jej ze ╢wi▒tyni?
Brudus - Kochany - a jak ty by╢ tyle wiedzia│, to by│by╢ do ruszenia? Dalej tu robi za westalkΩ, tylko nie na t▒ zmianΩ! No to co - wr≤┐ysz sobie?
Mokrysedes - Nie! Zreszt▒ ja w takie g│upie wr≤┐by nie wierzΩ...
Odg│os gromu. Brudus, Dracus i Mokrysedes z obaw▒ patrz▒ do gory.
Brudus - Ty! Nie zapominaj gdzie jeste╢!
Dracus - W│a╢nie - jeszcze nas co╢ trafi przez siebie!
Mokrysedes - (wylΩkniony) - No co? Za┐artowaµ sobie nie mo┐na?...
Dracus - Ty sobie lepiej nie ┐artuj! Jeden te┐ tu sobie kiedy╢ za┐artowa│!
Mokrysedes - I co?
Dracus - Kochany - jak huknΩ│o, to o tu... (pokazuje)... d≤│ w posadzce na dwa metry wyd│uba│o, a tam... (pokazuje)... tam... i tam... na p≤│tora!!
Mokrysedes - To salw▒ by│o?
Dracus - Nie! Tylko on zygzakiem ucieka│!
Mokrysedes - I uciek│?
Brudus - Uciek│! ¼le by│ namierzony!
Mokrysedes - To mia│ szczΩ╢cie...
Brudus - Czy ja wiem...
Mokrysedes - Nie rozumiem...
Brudus - A jak my╢lisz - kto za now▒ posadzkΩ w ╢wi▒tyni zap│aci│?
Dracus - A lastrico akurat wtedy posz│o w g≤rΩ!
Brudus - Tak! W│a╢ciwie to pomnik by mu taniej wyszed│!...
Mokrysedes - A ja bym nie p│aci│! Jak kto╢ nie umie celowaµ...

(Odg│os gromu - znacznie g│o╢niejszy).

Brudus - Ty! Uspok≤j siΩ!!
Dracus - (z przestrachem, patrz▒c w g≤rΩ) - S│uchaj, czy my musimy pokazywaµ mu akurat ╢wi▒tyniΩ?! BibliotekΩ mu poka┐emy!
Brudus - »eby siΩ jaki╢ rega│ na nas zwali│! Ale, tak czy owak, lepiej st▒d wyj╢µ!... (do Mokrysedesa)... Mokrysedesie - idziemy?
Mokrysedes - Zygzakiem?
Brudus - Normalnie... jakby nigdy nic...

(W trakcie wychodzenia...)

Brudus - Ale ╢wi▒tynia │adna, nie?
Mokrysedes - Czy ja wiem... taka sobie... jaki pan, taki kram!...
Brudus - Uspok≤j...

PotΩ┐ny odg│os gromu, wrzask Mokrysedesa.

Brudus - A widzisz! M≤wi│em! Nie trzeba zadzieraµ z tym co na g≤rze! Tyle dobrego, ┐e za posadzkΩ nie bΩdziesz p│aci│! Op│aca│o siΩ?!...

22:40 BALLADA O CIENIU
Cieniu m≤j!
Zapraszam ciΩ do wielkiej gry!
Na wielki .turniej,
Do wielkiego cyrku nowych dni!
Niech rozs▒dzi ╢lepy los
Na zawsze ju┐,
Czy╢ potrzebny jako anio│, jako str≤┐!
Niech wiΩc pajac,
Postn▒ pajdΩ pakuj▒c do pyska,
Z nabo┐e±stwem
Ostatnie og│osi igrzyska!

Niech gawied╝ skrzyknie siΩ na bal,
Niech chwila zacznie spe│niaµ siΩ z│owroga,
Gdy stanie ludzi niemy t│um,
A cienie si▒d▒ wy┐ej w czarnych togach.
Gdy AVE CEZAR! ryknie t│um,
My gladiatorzy
Staniemy razem
Tu!

WiΩc raz jeszcze sprawd╝ testament sw≤j,
Kim by│e╢, ┐y│e╢ gdzie i jak.
Bo kiedy wreszcie dadz▒ znak
I kiedy ju┐ zaczniemy b≤j,
Nikt nie odr≤┐ni na arenie
Kto cz│owiekiem jest,
Kto cieniem!
I kto na laury bΩdzie czeka│ -
Cz│owiek cienia,
Czy cie± cz│owieka?

Pod kopu│▒ nieba
Czas zatrzyma bieg sw≤j chromy,
Gdy siΩ cz│owiek spotka z cieniem
W cyrku widz≤w
Nieruchomych!
WiΩc raz jeszcze sprawd╝ testament sw≤j.
Kim by│e╢, ┐y│e╢ gdzie i jak,
Bo kiedy wreszcie dadz▒ znak,
I kiedy ju┐ siΩ zacznie b≤j,
Nikt nie odr≤┐ni na arenie
Kto cz│owiekiem jest,
Kto cieniem!
I kto na laury bΩdzie czeka│
Cz│owiek cienia,
Czy cie± cz│owieka?
Pod kopu│▒ nieba!

--------------

[Lo┐a 44 - Spis Tekst≤w] [Mail'nij do mnie]
Last modified: Fri Jan 8 15:12:43 CET 1999