www.antica.gdansk.pl
 
Wersja angielska dostępna tylko on-line Strona główna Raporty z rejsu Zdjęcia Trasa rejsu Tabela etapów Historia żaglowca Księga gości Napisz do nas
 

26/9/99 Niedziela - "Kończymy nasz pobyt w Chile. Iquique jest naszym ostatnim portem w tym kraju. Jest to bardzo ciekawe tropikalne miasteczko położone w cieniu wysokich skalno-piaskowych i pustynnych gór. Zbudowane jest w starym Hiszpańskim stylu, z bardzo urokliwymi domami w dużej cześci drewnianymi, restaurowanymi z wielką pieczołowitością, co tworzy specjalny klimat tego miasta. Sama nazwa ma pochodzenie indiańskie - "kiki-kiki" to znaczy "jedno na drugim", i dotyczy to lwów morskich, których duże stada do dzisiaj okupują plaże w centrum miasta. Lwy morskie podczas odpoczynku opierają się jedno o drugie, i stąd właśnie pochodzi nazwa miasta. Osobliwą ciekawostką regionalną jest to, że ostatni deszcz spadł tutaj w 1986 roku i od tej pory nic więcej. Pobytem w Iquique kończymy rownież rozdział naszych wypraw lądowych. Szlak pierwszej z nich prowadził z Antofagasta na pustynię Atacama, udział w niej wzięła cała załoga. Druga wyprawa wiodła z Iquique do Peru nad jezioro Titicaca, do Cuzco na Machu Picchu oraz do Kanionu Colca, w której uczestniczyli Rafał i Wiesiek. Wrażeń przywieźli mnóstwo. W chwili obecnej cała załoga jest już na pokładzie, a Antica gotowa jest do rejsu. Ruszamy jutro. Czekają nas dwa wydłużone etapy. Pierwszy do Callao w Peru (650 Mm), oraz drugi do Salinas w Ekwadorze (600 Mm). Salinas będzie dla nas portem wyjściowym do rejsu na Galapagos. Powinniśmy tam dotrzeć pod koniec października." - kpt. Jurek Wąsowicz (S 20 12' - W 070 09')

07/9/99 Wtorek - "Jesteśmy już w Antofagasta. Był to bardzo ładny i ciekawy kawałek żeglugi. Na wysokości Caleta Caldera pożegnaliśmy się z wiatrami z północy. W przewadze mamy teraz wiatry południowe, ale zato zdecydowanie słabsze. Wzrosły nam też temperatury, a tym samym komfort podróżowania. Noce nadal są zimne, ale to wpływ zimnego prądu Humbolta. Zmienia się też wizerunek wybrzeża, jest to krajobraz coraz to bardziej pustynny, często piaski schodzą aż do samego morza, tworząc niezwykle ciekawą scenerię. Osobnym zjawiskiem są wschodu i zachody słońca. Obserwujemy tu bardzo dziwne, kolory nieba i wody. Nowa załoga wprawia się żeglarsko i coraz więcej z niej pociechy, widać, że się już tu zadomowili. Zorganizowaliśmy wypad na pustynię Atacama - najsuchsze miejsce na świecie - niesamowite wrażenie. W Chile pozostał nam tylko jeden port do odwiedzenia, Arica dalej już czeka na nas Peru. Spędziliśmy w Chile ponad 6 miesięcy, ale czas na podsumowania przyjdzie kiedy indziej..." - kpt. Jurek Wąsowicz

21/7/99 Środa - "Po wielu trudach dotarliśmy do Talcahuano, czyli jak widać posuwamy się skokami naprzód. Powoli robi się coraz cieplej i mniej pada. Talcahuano to najbrzydszy port jaki widziałem. Na szczęście udało mi się chyba uporać z silnikiem (zjednoczone siły polskiego i latynoskiego brakoróbstwa dały się we znaki) i lada chwila popłyniemy dalej." - Marcin Sochaj

 01/7/99 Czwartek - "Stoimy w Valdivia, 150 Mm na północ od Puerto Montt. Mamy problemy z oderwaniem się od brzegów Chile i z wyjściem na Pacyfik. Jeśli to potrwa dłużej to pod znakiem zapytania stanie sens żeglugi na Polinezję. Bylibyśmy tam w porze Huraganów, a dalej żegluga z Hawaii do San Francisco byłaby w czasie zimowych sztormów na Północnym Pacyfiku. Z Valdivia ruszamy do Concepcion (200 Mm) a potem do Valparaiso, tam wyjaśni się co dalej. Jeśli wiatry się nie zmienią popłyniemy wzdłuż brzegu do Kanału Panamskiego, zachodząc do Peru i Ekwadoru. W tej sytuacji będziemy w Panamie około 01.12.99, a nowy rok spędzimy już na Karaibach. Chciałbym też przypłynąć do domu o miesiąc wcześniej niż planowałem (w sierpniu)." - kpt. Jurek Wąsowicz

26/5/99 Środa - "Dotarliśmy wczoraj do Puerto Montt kończąc tym samym nasza patagońską epopeje. To co było planowane na dwa tygodnie pochłonęło nam prawie trzy miesiące bardzo trudnej dla nas i dla Anticy żeglugi. Zebraliśmy niezły bagaż nowych, ciężkich gatunkowo i specyficznych,żeglarskich doświadczeń. Satysfakcja ogromna (chyba większa niż z Hornu ). Był to kawał bardzo dobrej, żeglarskiej roboty; całej załogi 3 osób. Stoimy obecnie w Marina del Sur w Puerto Montt i próbujemy zorganizować się do remontu. Antica wymaga teraz dużo naszej troski (zasłużyła na to). Remont jest nieodzowny przed wyjściem na Pacyfik. Ceny zabójcze (trzy razy większe niż w USA), ale nie ma innego wyjścia. Próbujemy więc ograniczyć wszystko do niezbędnego minimum. Sytuacja finansowa poniżej zera. Żywności mamy na około 7 dni i nic więcej. Próbuję coś zrobić w tej sprawie. Drugi problem to realność naszego programu rejsu. Jak widać plany to jedno, a życie to drugie. Zaktualizowałem plany naszej wyprawy. Zasadnicze zmiany dotyczą skrócenia trasy na Pacyfiku, z Hawaii do San Francisco zamiast na Alaskę. Alaska jest nie do osiągnięcia o tej porze roku, kiedy my tam możemy być. Zmianie i skróceniu ulega tez czas pobytu na Morzu Karaibskim. Wszystkie te odstępstwa nie zmieniają ostatecznego terminu zakończenia wyprawy." - kpt. Jurek Wąsowicz

17/5/99 Poniedziałek - "Pierwszego kwietnia opuściliśmy Puerto Natales,
posuwając się na północ wzdłuż krawędzi Wielkiej Patagońskiej Płyty
Lodowcowej. 12.04.99 dotarliśmy do
Puerto Eden. Pogoda była krańcowo
zmienna. Żeglowaliśmy tylko w dzień. Uzyski dobowe od 8 - 30 Mm. W Puerto
Eden uzupełniliśmy paliwo za podwójna cenę, a o zakupie jedzenia nie było
mowy (bardzo biedna osada rybacka) 17.04.99 weszliśmy w zatokę Penas. Jeszcze przed północą dopadł nas silny sztorm z północy, który odrzucił nas 23 Mm na południe. W ciągu następnej doby odrobiliśmy tę stratę i podeszliśmy na 48 Mm do zatoki Anna Pinc i wtedy dopadł nas drugi sztorm o sile 11 st. B (66 węzłów). Po dwóch kolejnych dobach zostaliśmy wtłoczeni z powrotem do zatoki Penas. Co jakiś czas jacht nakrywały bardzo wysokie fale, zabierając z pokładu wiele rzeczy. Kadłub ciężko pracował. Przez cala dobę ( z małymi przerwami) musieliśmy wypompowywać wodę. Ponadto dryfowało nas na brzeg. Gdy do rozbicia pozostało nam zaledwie około 2,5 godz. wiatr zmienił kierunek i po kilku godzinach ciężkiej żeglugi schroniliśmy się w zatoce Chico, w pobliżu stacji na wyspie San Pedro, z którą mieliśmy łączność radiowa. Pracownicy stacji pomogli nam sprowadzić paliwo z Tortol za poczwórną cenę.
23.04.99 pożeglowaliśmy do zatoki Francisco gdzie wraz z dwoma innymi
jachtami czekaliśmy aż do 06.05.99 na poprawę pogody. Widmo głodu wiszące
nad nami zażegnała załoga francuskiego jachtu, która pożyczyła nam cześć
swoich zapasów. 12.05.99 weszliśmy do Seno Aicen nad którym leży Chacabuco po żywność i paliwo. Do
Puerto Montt pozostało nam 250 Mm, ruszamy jutro. Cały ten zbieg zdarzeń w Patagonii stawia pod znakiem zapytania realność naszego rejsowego harmonogramu. Prawdopodobnie od Hawajów rozpoczniemy powrót ponieważ żegluga na Alaskę wydłużyłaby nasz rejs o cały rok. Przybycie do Puerto Montt planujemy na 25 maja. Pozostaniemy tam przez dwa tygodnie, aby przygotować jacht do żeglugi przez Pacyfik" - Kapt. Jerzy Wąsowicz

15/5/99 Sobota - Dzięki uprzejmości Konsula RP w Nowym Jorku, Pana Jerzego Kleniewskiego mamy potwierdzenie z Ambasady RP w Chile, że Antica przybyła szczęśliwie do Puerto Chacabuco 12 maja i zamierza tam pozostać do 25 maja. Dalej popłynie na północ w kierunku Castro i Valdivia.
Z listu Megumi Shiraishi (japońskiej żeglarki, która płynęła na Antice przez
kanał Beagle ) wynika, że Antica miała poważne uszkodzenie jednego ze
zbiorników wody pitnej i zamierzała pożeglować do
Puerto Montt na remont zbiornika jak również części dziobowej kadłuba.

29/3/99 Poniedziałek - "Po czternastu dniach żeglugi przez kompletne bezludzie zawinęliśmy do Puerto Natales. Jest to nasz pierwszy port od chwili opuszczenia przez  Anticę Puerto Williams. Generalnie trasa wiodła przez Kanał Smyth. Paliwo w ilości 900 L. Zabrane z P. Williams wystarczyło nam tylko do osiągnięcia Cieśniny Magellana. Dalej wspomagali nas rybacy i załoga latarni morskiej na wyspie Fairway. Żegluga tylko dzienna, ze względu na trudności nawigacyjne. Cały czas pod wiatr i prąd. Temperatury 4 - 10( C. Osiągi dobowe rzędu 25 - 35 Mm Puerto Natales nie leży na trasie naszego rejsu (50 Mm w bok), ale jest jedynym portem w promieniu 300 Mm, w którym możemy dostać paliwo, wodę, żywność i gaz. Załoga: Marcin, Kazio, Megumi (Japonia), Neto (Niemcy) i Ja. Jacht ogólnie sprawny - doznaliśmy  tylko uszkodzeń kadłuba w części dziobowej przy przechodzeniu przez pole lodowe w "senopia". Jacht będzie musiał być slipowany przed wyjściem na Pacyfik. Reszta awarii w normie. Wrażenia naprawdę wspaniałe. Cały czas w zasięgu wzroku pozostają góry, w swej dolnej części ciemne i zalesione, natomiast w górnej, pokryte czapami śniegu i lodowcami, czasami schodzącymi do samej wody. Góry wyrastają nad jachtem na wysokość od 600 do 1400 m. Wszystko jest bardzo surowe, dziewicze i ekstremalnie czyste. W słońcu i niezwykle przejrzystym powietrzu tworzy niepowtarzalne widoki. Nocami kotwiczymy we wcześniej wyszukiwanych fiordach, najczęściej cumując do drzew i skał, ze względy na duże głębokości przy brzegu. Wysokie skały wokół tworzą dobrą ochronę przed wiatrami spadowymi, ale utrudniają i wręcz uniemożliwiają komunikację radiową. Wokół nas kipi bardzo bogate życie. Codziennie spotykamy: lwy morskie, foki, pingwiny, delfiny, wieloryby, oraz całą masę  ptactwa, w tym również kondory. W Occasion Sf..... naszemu cumowaniu z odległości 20 m. przyglądała się para lwów morskich. Jak skończyliśmy, odpłynęły na drugą stronę fiordu by stamtąd porykiwać na nas. Aby dać nam do zrozumienia, ze to one są gospodarzami a nie my. Przez trzy tygodnie prawie nie spotykaliśmy ludzi, poza kilkoma łodziami rybackimi oraz załogą latarni morskiej. Kazik kręci cały czas filmy dokumentując wszystko to co się dzieje wokoło. Wygląda to na dobrą robotę. Następnym naszym portem będzie Puerto Eden oddalony od Puerto Natales o około 300 Mm. Pozdrowienia dla Wszystkich" - kpt. Jerzy Wąsowicz

01/3/99 Poniedziałek - "I stało się 01/3/99 o godz. 17:50 w deszczu i przy wietrze ze wschodu o sile 4-5 B i temp. 8 C osiągnęliśmy prawy trawers Przylądka Horn. Zrobiliśmy małe przyjęcie z tej okazji na pokładzie. Było ciasto, specjalnie pieczone na tę okazję, szampan i sałatki. Najpierw był toast z Neptunem, a później zdjęcia i filmy. Pod koniec przyjęcia na talerzach i miskach było więcej wody niż właściwej zawartości, a ciasto przed spożyciem należało wycisnąć z wody. Korzystając ze wschodniego wiatru (rzadkość pod Hornem) chcieliśmy obejść wyspę Hermite i przez cieśninę Mantello przejść do kanału Beagle i następnie do Ushuaia w Argentynie. Opatrzność jednak chciała inaczej i o godz. 18:40 przyszła zmiana wiatru. Nowy wiatr z kierunku SW początkowo o sile 4 B szybko wzrósł. Nie pozostawało nam nic innego tylko zawrócić na wschód 'zaliczając' Horn ponownie, tym razem lewym trawersem. Nocą wiatr wzrósł do 8 B i zmusił nas do założenia 3 refów na grocie i ograniczenia żagli przednich tylko do kliwra. Wróciliśmy do kanału Beagle prawie tą samą drogą jaką podeszliśmy do Hornu tj. pomiędzy wyspami Herschel i Deceit, następnie wschodnią stroną wysp Wollaston przez Paso Goree i Paso Picton. Po bardzo wietrznej i pełnej napięcia nocy (żegluga pomiędzy skalistymi wysepkami), poranek okazał się bardzo pogodny, niebo bezchmurne a wiatr zelżał do 5 B. Było chłodno i przy niezwykłej przejrzystości powietrza ukazały się ośnieżone szczyty Ziemi Ognistej - widok oszałamiający. 02/3/99 o godz. 14:00 zacumowaliśmy w Puerto Williams, w położonym najdalej na południe osiedlu świata. Spotkaliśmy tu kilka jachtów, które spędziły lato na Antarktydzie i teraz płyną na północ. Spędziliśmy miły wieczór w klubie na starym Hulku przy płonącym kominku i piwie. Czujemy się tu wspaniale pomiędzy tymi wygami antarktycznymi. Czekamy na zgodę na żeglugę po Patagonii. Dalej do Ushuaia i do Cieśniny Magellana" - kpt. Jurek Wąsowicz

20/2/99 Sobota - "Po 15 dniach coraz zimniejszej żeglugi osiągnęliśmy port upragniony (Deseado). To już Patagonia. Bezdrzewne, sfalowane, skalno-piaskowe przestrzenie. Pierwsze foki i kolonie pingwinów. (...) Stąd już prosto na Horn i do Ushuaia" - Marcin Sochaj

Antica opuściła swój ostatni przystanek przed przylądkiem Horn; Puerto Deseado. Od Hornu dzieli ją zaledwie 600 mil. Po ominięciu przylądka jacht ma zawinąć do portu Ushuaia. Kapitan miał kontakt z polskimi żaglowcami przebywającymi w tamtym regionie, 'Zawiszą Czarnym' i 'Chopinem' - informacje pogodowe raczej nie nastrajają optymistycznie. Mają silny zachodni wiatr utrzymujący się już od dłuższego czasu.

31/1/99 Wtorek - Montevideo - "Kończymy pobyt w Urugwaju i lecimy na południe. Zwariowane tempo rejsu, jesteśmy z Marcinem bardzo zmęczeni. Do Hornu zostało nam około 1500 mil. Załoga na burcie pracuje całe dnie. Poreperowaliśmy całą masę rzeczy: żagle, pompy zęzowe; odmalowaliśmy burty. Antica dostała elektrownię wiatrową nowej generacji. Martwi mnie trochę to, że jesteśmy spóźnieni 10 dni, ale dwie kolejne awarie okucia na bukszprycie i formalności z 'immigration' zatrzymały nas na dlużej w Brazylii. Jesteśmy już poza strefą tropikalną i temperatury stają się bardziej znośne, nie ma już takich paraliżujących upałów. (...) Jestem - nie kryję tego - trochę spięty przed tą częścią podróży, płynie z nami na sąsiednim jachcie Anglik, więc mamy towarzystwo. Mamy też wszystkie mapy, aż do Puerto Montt w Chile. (...) Trzymajcie mocno kciuki za nas, będzie to trudny czas dla mnie i dla Anticy" - kpt. Jurek Wąsowicz

17/1/99 Sobota - Antica opuściła port Paranagua i zmierza dalej na południe.

02/1/99 Sobota - Jak to na morzu bywa, plany musiały uledz zmianie. Antice nie udało się dotrzeć do Rio na Sylwestra. Zamiast tego chłopaki bawili się w polskiej ambasadzie w mieście Vitoria oddalonym od Rio o jakieś 280 Mm. Święta spędzili w rybackiej wiosce w archipelagu wysp Abrolhos położonych 200 mil na północ od Vitorii. 05/1/98 zamierzają wyruszyć dalej. Nadal płyną tylko we dwóch, nowa załoga ma zostać zaokrętowana dopiero 20 stycznia w Montevideo.

12/12/98 Sobota - Nasi osamotnieni żeglarze po 40 dniowej żegludze przybyli do Recife w Brazylii. Po drodze z Kanarów zatrzymali się na 3 dni na wyspie Cabo Verde i 2 na Fago. 35 dni spędzili na morzu przemierzając 2400 mil. 16/12/98 mają wyruszyć dalej na południe. Sylwestra, tak jak zamierzali spędzą najprawdopodobniej w Rio de Janeiro.

02/11/98 Poniedziałek - Po długiej gościnie na wyspie Gomera, gdzie jacht przeszedł mały remont, Antica wyruszyła w kolejny etap rejsu. Odcinek od Wysp Kanaryjskich do Brazylii powinien zająć około 30 dni żeglugi.

08/10/98 Czwartek - To już ostatnie rejsy Anticy po Wyspach Kanaryjskich. Dotarła tu z Ceuty, odwiedzając po drodze portugalską Maderę. Od kilku tygodni żeglowała pomiędzy wyspami Gran Canaria, Gomera, Tenerifa...itp., pozwalając swojej załodze rozkoszować się palącym słońcem i lazurową wodą.

05/9/98 Sobota - Antica ponownie zawinęła do Ceuty na Marokańskim wybrzeżu. Przez ostatnich kilka tygodni żeglowała w okolicach Morza Alborana odwiedzając: Giblartar, Malagę oraz Benalmadena na Costa del Sol, gdzie zaokrętowana została nowa załoga. Z Ceuty wyrusza jeszcze dziś, mając do pokonania 700 Mm. Następnym portem będzie Funchal na uroczej wysepce Madera.

17/8/98 Poniedziałek - W Gibraltarze skończyły się dla Anticy rejsy z młodą załogą. Mimo, że młodzi żeglarze byli niedoświadczeni i w całości emocjonalnie nie przygotowani na trudy rejsu, potyczki z przeciwnościami losu i beznadziejną pogodą przebiegły szczęśliwie. Pogoda do żeglugi stała się znośna dopiero na Biskajach, a z temperaturą trzeba było poczekać, aż do Lizbony. Pływanie z młodymi ludźmi wymagało od Jurka i Marcina większej uwagi, pracy i troski o nich. Wymiana załogi w Lizbonie na "Stare Wygi Morskie", pozwoliła chłopakom na relaks i odrobinę luzu.

Wróćmy na chwilę do regat. W Falmouth Księżniczka Anna, goszcząc na pokładzie Daru Młodzieży poświęciła Jurkowi prawie minutę! na rozmowę o rejsie Anticy, co spowodowało lekką zawiść pozostałych kapitanów, gdyż protokół przewiduje jedynie 20 sek rozmowy z każdym z nich. Z Falmouth do Lizbony Antica startowała w grupie 14 podobnych jachtów i zajęła 7 miejsce. Antica jako jedyna ze wszystkich polskich jachtów biorących udział w Op'Sali dostała nagrodę. Już po regatach chłopaki popłynęli do Faro i Olhalo w Portugalii, później do Kadyksu w Hiszpanii i Ceuty w Afryce. Ostatnia korespondencja przybyła z Giblartaru. W najbliższych planach są: Tanger, Ceuta i Malaga.

20/7/98 Poniedziałek - Antica dziś rano wystartowała w regatach Cutty Sark z Falmouth do Lizbony. Nowa załoga to czwórka studentów, w tym jedna dziewczyna. Pogoda nadal nieprzyjemna, zimno, deszcz, wiatr w mordę. Prognoza na dalszą drogę równie nieciekawa. Przewidywany jest najpierw mały bezruch, a potem dla odmiany mały sztormik. Wszyscy czują się OK, jacht sprawuje się dobrze, nadzieja w sercach jest.

12/7/98 Niedziela - Znowu kiepsko. Antica stoi na Wyspie Wight niedaleko Portsmouth. Już drugi dzień chłopaki czekają na zmianę wiatru. Sztorm 8 st.B, SW do S, czyli prosto w mordę i ciągle pada deszcz. Wraz z nimi na zmianę warunków oczekuje również 8 innych jachtów, które też mają wziąć udział w regatach. Wśród nich jest nawet rosyjski MIR. Świeżo upieczona załoga trochę choruje. "Deszcz przestał padać jakieś dwie godziny temu, wygląda na to, że coś się zmienia, może rano się wyrwiemy".....Jurek Wąsowicz, 23:15 Niedziela. Od teraz droga Anticy przebiegać będzie wg. ustaleń organizatorów zlotu Cutty Sark Tall Ships' Races: Plymouth - Falmouth - Lisbona. Dla lubiących podsumowania - ciekawostka: jak wynika z wyliczeń Kapitana w ciągu pierwszych 30 dni podróży, Antica miała jedynie 7 godzin wiatru, który można nazwać korzystnym.

07/7/98 Wtorek - Antica z czwórką swoich nowych załogantów dotarła do Dover, odwiedzając wcześniej Ostendę w Belgii. W czwartek wyruszają dalej i będą płynąć wzdłuż południowych brzegów Anglii do Portsmouth.

30/6/98 Wtorek - Historia lubi się powtarzać, a czasem ciągnie się latami. I tak oto Antica ponownie zebrała niezłe cięgi, tym razem na Morzu Północnym. Tak jak się spodziewaliśmy, żegluga z Cuxhaven do Amsterdamu nie była przyjemna. Jurek i Marcin mieli pełne ręce roboty. Na szczęście damska cześć załogi (czarterowej) okazała się bardzo dzielna i służyła pomocą nawet w najgorszych warunkach pogodowych. W Amsterdamie nastąpi pierwsza wymiana załogi. Nowi żeglarze powinni już jutro zostać zaokrętowani. Do kolejnego etapu, Amsterdam- Le Havre Antica powinna wyruszyć lada dzień, aby nadrobić kilka straconych dni.

23/6/98 Środa - Pierwsze wiadomości z drogi. Antica stoi już u wejścia do Kanału Kilońskiego, po przejściu kanału czeka ją żegluga po Morzu Północnym do Amsterdamu, gdzie przewidywana jest pierwsza zmiana załogi. Bałtyk nie chciał wypuścić naszych żeglarzy ze swego akwenu. Po dojściu na wysokość Szczecina wiatr (który, i tak był przeciwny) zmienił się tak niekorzystnie, że musieli odejść na NNE co wygnało ich "lekko" w morze. Żeby dostać się z powrotem do wybrzeża sztormowali cztery dni, zbierając niezłe cięgi. Trochę drobnych awarii sprzętu (na szczęście niegroźnych) i duża "bujawka". Jurek powiedział: "było cholernie ciężko, ale nie mieliśmy zagrożenia życia ". Mimo trudności młoda załoga czarterowa spisała się dzielnie.

14/6/98 Niedziela - Antica wyruszyła w swoją kolejną podróż. Tym razem dookoła dwu Ameryk. Załogę stałą stanowią: Jurek Wąsowicz i Marcin Sochaj
(dla niezorientowanych - syn Andrzeja). Pierwsza zmiana załogi płynie do Amsterdamu. Najbliższy port to Lubeck (powinni już tam być, czekamy na telefon). Antica ma nowy maszt, takielunek, żagle, radar i część osprzętu elektronicznego. Silnik wraz z przekładnią przeszedł remont generalny, bukszpryt
i bom zostały wydłużone. Cała instalacja elektryczna została wymieniona na nową. Wyjście Anticy nie było zbyt pomyślne. Rano w dniu planowanego wyjścia pojawiła się awaria rozrusznika, jej usunięcie zajęło pół dnia. Przy próbie wyjścia silnik odmówił posłuszeństwa trzy razy, zawinił filtr paliwa, który pobierał zbyt dużo powietrza. Po sprawdzeniu warunków pogodowych ( wiatr 7 B na zachodnim Bałtyku i stan morza do 4 ) Jurek postanowił odłożyć termin wypłynięcia z 11/6/98 na 14/6/98. Do tego czasu zachodni sztorm trochę zmalał, ale nie ustał całkowicie. W dzień po opuszczeniu Gdańska, ponownie dmuchnęło z zachodu, tylko tym razem trochę mocniej.

Pozdrowienia z Gdańska - Mirek Wąsowicz (dla niezorientowanych - syn Jurka)
; )



Copyright (c) 1999 Mirek Wąsowicz.
All Rights Reserved.