Gitara i Bas nr 6/96 - Wywiad z Janem Borysewiczem

Gdybym zapytał: Kto nagrał czternaście płyt, wirtuozersko gra na gitarze, ma młodą i atrakcyjną żonę, wspaniałe, dwustumetrowe mieszkanie na Ursynowie w Warszawie i zawsze jest na topie? Każdy bez większego namysłu odpowie: To oczywiście Janek Borysewicz.
Okazją do mojego spotkania były dwie najnowsze płyty - solowa zatytułowana "Moja wolność" i Międzyzdroje nagrana pod szyldem LADY PANK.

Gitara i Bas: Należysz do gitarzystów mających już utrwaloną pozycję na polskim rynku. Twoje nazwisko bez trudu możemy odnaleźć w encyklopediach muzycznych. Czy przypadkiem tytuł najnowszej płyty nie jest wyrazem wypracowanej przez lata niezależności?

Janek Borysewicz: W zasadzie tytuł narodził się niespodziewanie. Byłem bardzo szczęśliwy (jestem!) i wykrzyczałem sobie tę wolność. Ale rzeczywiście przy nagrywaniu miałem całkowitą swobodę. Jestem autorem tekstów, muzyki i twórcą aranżacji.

GiB: W jakim czasie powstały utwory?
J.B: W ciągu trzech miesięcy. Dwie piosenki komponowałem na tydzień, by następnie szlifować je na próbach w klubie "Trend" w Warszawie. Pracowaliśmy bardzo intensywnie, ponieważ pragnąłem nagrać ten album na setkę i w stałym już składzie: Kuba Jabłoński na bębnach i Wojtek Pilichowski na basie.

GiB: Jak powstają twoje piosenki?
J.B: Zawsze zaczynam od muzyki, od konkretnego riffu na gitarze elektrycznej, a dopiero potem dopisuję tekst. Jeśli chodzi o ballady to ich warstwa powstaje na gitarze akustycznej.

GiB: Czy tonacje piosenek starasz się dostosować do możliwości wokalnych?
J.B: Nie. Najważniejsze jest dla mnie brzmienie riffu. Dlatego wybieram tonacje E-dur, Cis-dur czy A-dur, gdzie riff brzmi pełnie i bardzo nisko. Niektórzy gitarzyści w takim celu obniżają strój, ja natomiast pozostaje wierny klasycznemu. Uważam że jest to wtedy zgodne z naturą.

GiB. Wiem, że od lat grasz na Stratocasterze. Czy płytę nagrywałeś właśnie na nim?
J.B: Tu nastąpiły małe zmiany. Tym razem większość rzeczy nagrałem na Telecasterze. Już wcześniej pragnąłem zakupić odpowiedni model, ale nie miałem szczęścia, nawet będąc w Stanach. Aż tu nagle przypadkiem natknąłem się na ciekawą gitarę w Warszawie. Jednak Stratocastera nie "zdradziłem" do końca. Na urodziny od żony dostałem nowego Strato, w którym zmieniłem tylko podwójną przystawkę Jeff Beck (miała zbyt "żyletowate" brzmienie) i nagrałem na nim kilka piosenek.

GiB: Jeśli chodzi o wzmacniacze i gitarowe efekty?
J.B:
Używam dwa comba Marshall 4205 i dwie duże kolumny posiadające po cztery głośniki. Comba stawiałem na jednej z kolumn i łączyłem je stereofonicznie e efektem, który nazywa się Intelifeks. Ustawiłem na nim tylko cztery barwy: czystą, "pingpongową" (sequencer), oktavizer i chours 32-strings. I tu ciekawostka. Gitarę wgrywałem już z ustalonymi brzmieniami. Dzięki temu jesteśmy w stanie na koncertach odtworzyć idealnie całą płytę. Myślę że dużo przy tym pomogła współpraca z Winicjuszem Chrustem, który tym razem nie wystąpił w roli realizatora, a muzyka. Jednym słowem, płyta dowodzi, że można tak nagrywać gitarę. Po prostu w trakcie mixów nie należy już nic dorzucać.

GiB: Jeśli już jesteśmy przy efektach to spróbujmy prześledzić je na konkretnych przykładach, uwzględniając także ich budowę. Bardzo ciekawy fragment odnajdujemy w "Bezlitosnym" w 2:45.
J.B:
To motyw zagrany slidem i na tym "pingpongowym" efekcie. Takie odbicia (echo), które robią niezłe zamieszanie. Dźwięk się nieco zapętla i zostaje powtórzony. Podobne rozwiązanie słyszymy także w "Różowym".

GiB: "Miłość bez końca".
J.B:
Tutaj natomiast powieliłem gitary. Jedną nagrałem o czystym brzmieniu, drugą natomiast z chorusem. Ten system sprawia niezłe wrażenie. Podczas takich powieleń nie dociągałem nawet strun. To bardzo ciekawe, ponieważ za każdym razem inaczej wibrujesz strunę, uzyskując tym samym sympatyczną falę dźwięków. Trochę tak jakby się grało na niedostrojonym instrumencie.

GiB: Riff w "Buntowniku" przypomina nieco "Perfect Strangers" DEEP PURPLE.
J.B:
Może bardziej ZEPPELINÓW. Myślałem o wyrzuceniu tego fragmentu, ale koledzy powiedzieli mi, że tego typu riffy można grać na różne sposoby. Poza tym "Perfect Strangers" to wspaniały numer.

GiB: Bardzo interesujący jest także utrzymany w bluesowych klimatach Roberta Cryna "Smutek duszy". Jaka jest jego budowa?
J.B:
Bardzo prosta: h-mol, e-mol, a-mol i d-mol grane w różnych przewrotach. Do tego dodałem chours 32-strings. W stereofonicznym układzie. To samo zastosowałem w Obein.

GiB: Który z utworów polecił byś gitarzystom?
J.B:
Bez wątpienia "Moją Wolność" i "Buntownika". Znajdują się w nich niezłe riffy i solówki. Udało mi się zagrać tak jak lubię. Skopiowanie tego utworu i jego przeanalizowanie pozwoli zrozumieć moją szkołę gry.

GiB: Wojtek Pilichowski towarzyszy Tobie od samego początku swojej działalności i jak widzę wasza współpraca ma się całkiem nieźle. To Ty go odkryłeś a on umiejętnie wykorzystał swoją szansę. Co cię w nim zafrapowało?
J.B:
Przede wszystkim jest muzykiem bardzo elastycznym, potrafiącym zagrać wszystko. Mało tego. Żaden pochód basowy nie sprawia mu technicznych trudności.
Zanim znalazł się jednak w szeregach JANA BO, zorganizowałem przesłuchania. Z pierwszej płyty wybrałem utwór "Przekorna dusza", który uznałem za stosowny. Wojtek tak go zagrał, że wymiękłem. Powiedziałem wtedy: Zapraszam jutro na próbę na godzinę 18. Od tamtego czasu zrobił bardzo duże postępy. Podobnie jest z Kubą Jabłońskim.

GiB: Zatrzymajmy się przez chwilę przy najnowszej produkcji LADY PANK zatytułowanej "Międzyzdroje". Wiem że tą płytą postanowiłeś wrócić do korzeni zespołu czyli do takich piosenek jak "Mniej niż zero" czy "Fabryka Małp".
J.B:
Rzeczywiście płyta ma dużo z naszych początków, ale mimo wszystko jest bardziej nastrojowa. Muszę także powiedzieć że jest ona niezłym zjawiskiem w dyskografii zespołu. Nagraliśmy ją bez wcześniejszych prób. Wraz z pianistą Wojtkiem Olszakiem (brał udział przy nagrywaniu akustycznej płyty) robiłem demo. Następnie, dwa tygodnie przed wejściem do studia, rozesłałem kolegom taśmy. Wszystkie teksty są autorstwa Panasewicza, ja natomiast skomponowałem muzykę.

GiB: Czy znajdujemy tam takie przeboje jak na pierwszych płytach zespołu?
J.B:
Pamiętam, że wówczas nie wiedzieliśmy, iż te utwory będą takimi przebojami. To było olbrzymie natchnienie i wielka zabawa.

GiB: No tak, ale teraz wiadomo co publiczność od was oczekuje.
J.B:
Tego się nigdy nie wie. Naprawdę!? Sądzę, że nie ma takiego człowieka, który powie: O dzisiaj jest to modne, więc tak zagramy. O.K To może zrobić świeży zespól. W naszym przypadku było by to niebezpieczne. Musimy być konserwatywni i trzymać się drogi obranej przed laty. Jak na razie na tym nie tracimy, ponieważ zespół istnieje, ma na swoim koncie czternaście płyt (w tym moje solowe) i ma zamiar koncertować i dalej nagrywać. Przypuszczam, że wydawanie jednej płyty rocznie to dobrze. Do tego jeszcze reklamówki. Powtarzam nie możemy zejść na inny tor. Jak wiesz, potrafię zagrać inne rzeczy, ale nasza siła trwa w naszym stylu.

GiB: Od lat mnie nurtuje pytanie. W jaki sposób uzyskujesz takie specyficzne brzmienie gitary. Czy to czar chorusa, którego urzywasz?
J.B: Przez lata, używając chorusa Bossa, wydawało mi się, że to jemu zawdzięczam ten rozpoznawalny styl. Jednak na tej płycie nagrałem wiele rzeczy na czystej gitarze i osiągnąłem identyczną widoczność. W związku z tym myślę że to są moje palce, moja artykulacja i dusza. Ale nie jest to maniera, bo jak wiesz umiem rozdzielić LADY PANK od JANA BO. Po prostu są to moje dźwięki.

GiB: Czy masz na tej płycie ulubione piosenki?
J.B: Chyba "Nie chcę litości", utwór zagrany z kwartetem smyczkowym z Miodowej w Warszawie. To naprawde kawał numeru, który może nieźle zamieszać.

GiB: Jakiego sprzętu używasz?
J.B: Wszystkie piosenki nagrałem na Strato. Jeśli chodzi o efekty to tylko jeden wzmacniacz. Jedno combo Marshall 4205, chourus i pogłos z konsolety. To wszystko. Wcześniej się wyżyłem na solowej produkcji, więc nie ma tu zbyt wielu solówek. Po prostu są to piosenki.

GiB: Jestes bardzo twórczym muzykiem. Oprócz pracy w Lady Pank i Janie Bo komponujesz muzykę do spektakli i filmów fabularnych. Czy możesz przybliżyć tę stronę Twoich artystycznych pasji? Pamiętam muzykę do filmu "O dwóch takich co ukradli księżyc"
J.B: Do dzisiaj słucham tej płyty. Jest dla mnie bardzo ważna. Zrobiłem też muzykę do "Legendy o Św. Krzysztofie" i "Ciszy". Natomiast wraz z Michałem Urbniakiem skomponowałem ścieżkę dźwiękową do jakiegoś amerykańskiego filmu. Lubię rozbić muzykę pod obraz. Nawet przy komponowaniu piosenek, mam przed oczami jakieś kadry z życia. Obrazy działają na moją wyobraźnię.

GiB: Jak komponujesz taką muzykę. Chodzi mi o stronę techniczną?
J.B: Otrzymujesz scenariusz i taśmę z kodem czasowym. Ścieżka dźwiękowa wypełnia luki pomiędzy kadrami. Tak samo jest ze spektaklami. Zdarza się jednak, że musisz pisać wyłącznie pod scenariusz, bez obrazków. Tak było przy Jacku i Placku. Nie miałem nawet pojęcia o wyglądzie głównych bohaterów.!

GiB: A co z promocją?
J.B: W przypadku LADY PANK to tradycyjnie dużo koncertów i dużo clipów. Natomiast z JANEM BO skromniej. Tu naprawdę trzeba się skoncertować. Dziesięć koncertów w ciągu roku to wystarczająca ilość. W listopadzie ukaże się teledysk do "Bezlitosnego". Nie mam tu specjalnych wymagań promocyjnych. Te muzykę traktuje jako świetnią odskocznię. Myślę, że co rok, półtora będę wydawał taki album.

GiB: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz Konfederak.

Powrót do strony głównej Powrót do prasy