![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Słowa Jan Borysewicz - gitara Jan Panasewicz - vocal,
Edmund Stasiek - gitara Paweł Mścisławski - bas Jarosław Szlagowski - drums
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
Myślisz może że więcej coś znaczysz
Bo masz rozum, dwie ręce i chęć
Twoje miejsce na ziemi tłumaczy
Zaliczona matura na pięć
Są tacy - to nie żart
Dla których jesteś wart
Mniej niż zero
Mniej niż zero
Mniej niż zero
Mniej niż zero
O, O, O, O
Zawodowi macherzy od losu
Specjaliści od śpiewu i mas
Choćbyś nie chciał i tak znajdą sposób
Na swej wadze położą nie raz
Choć to fizyce w brew
Wskazówka cofa się
Mniej niż zero
Mniej niż zero
Mniej niż zero
Mniej niż zero
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
Myślisz może że więcej coś znaczysz
Bo masz rozum, dwie ręce i chęć
Twoje miejsce na ziemi tłumaczy
Zaliczona matura na pięć
Są tacy - to nie żart
Dla których jesteś wart
Mniej niż zero
Mniej niż zero
Mniej niż zero
Mniej niż zero
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
Mniej niż zero
Mniej niż zero
Mniej niż zero
Mniej niż zero
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
O, O, O, O
Mogłaś moją być
Kryzysową narzeczoną
Razem ze mną pić
To co nam to naważono
Mogłaś moją być
Przy zgłuszonym odbiorniku
Aż po blady świt
Słuchać nowin i uderzań
Gaz
Nie jeden raz
Nie jeden raz
Nie jeden raz
Mogłaś być już na dnie
A nie byłaś
Nigdy nie dowiesz się co straciłaś
Mogłaś moją być
Kryzysową narzeczoną
Pomalutku żyć
Tak jak nam to naznaczono
Mogłaś moją być
Jakoś ze mną przebiedować
Zamiast życzyć mi
Na pocztówce nie wiadomo skąd
Wesołych świąt
Wesołych świąt
Wesołych świąt
Mogłaś być już na dnie
A nie byłaś
Nigdy nie dowiesz się
Co straciłaś
Mogłaś być już na dnie
A nie byłaś
Nigdy, nigdy nie dowiesz się
Mogłaś moją być
Zamiast życzyć mi
Wesołych świąt
Wesołych świąt
Wesołych świąt
Mogłaś być już na dnie
A nie byłaś
Nigdy nie dowiesz się
Co straciłaś
Mogłaś być już na dnie
A nie byłaś
Nigdy, nigdy nie dowiesz się
Ktoś łapie mnie i zaciska palce
Na gardle tak, że aż tracę dech
Zabijam go po morderczej walce
Budzę się i gdzie już jestem wiem
Fabryka małp, fabryka psów
Rezerwat dzikich stworzeń
Zajadłych ta, że nawet Bóg
I Bóg im nie pomoże
Miliony głów, łap w pazury zbrojnych
Gotowych do walk o byle co
Dookoła wre stan totalnej wojny
Zabijam się to jedyny sport
Fabryka małp, fabryka psów
Rezerwat dzikich stworzeń
Zajadłych ta, że nawet Bóg
I Bóg im nie pomoże
Nie pomoże
Nie pomoże
Gdzie spojrzę dookoła dżungla
Gdzie spojrzę dookoła dżungla
Dżungla, dżungla
Otwieram drzwi znów dzień jak co dzień
Donośny huk stu i więcej dział
Coś dzieje się wciąż na bliskim wschodzie
Za progiem znów mój normalny świat
Fabryka małp, fabryka psów
Rezerwat dzikich stworzeń
Zajadłych ta, że nawet Bóg
I Bóg im nie pomoże
Fabryka małp, fabryka psów
Rezerwat dzikich stworzeń
Zajadłych ta, że nawet Bóg
I Bóg im nie pomoże
Coś się pokręciło
Coś się pokręciło
Coś się pokręciło
Coś się pokręciło
Pokręciło mi się w głowie od wydarzeń i od
dat
Niech mi wreszcie ktoś odpowie
Kto zwariował ja czy świat
Pokręciło mi się w głowie od wydarzeń i od
dat
Niech mi wreszcie ktoś odpowie
Kto zwariował ja czy świat
Kręci mi się w głowie
Kręci mi się w głowie
Kręci mi się w głowie
Kręci mi się w głowie
Pokręciło mi się w głowie od wydarzeń i od
dat
Niech mi wreszcie ktoś odpowie
Kto zwariował ja czy świat
Kręci mi się w głowie
Kręci mi się w głowie
Kręci mi się w głowie
Kręci mi się w głowie
Pokręciło mi się w głowie od wydarzeń i od
dat
Niech mi wreszcie ktoś odpowie
Kto zwariował ty czy świat
Jakiś mądry który życie znał miał
powiedzieć że
Że nie z każdej mąki choć być chciał zawsze będzie chleb
Nie wystarczy orać ani siać, gonić resztką sił
Trzeba jeszcze dobry przepis znać żeby skutek był
Skutek był
Du du dużo dużo nas
I więcej będzie wnet
Du du jest i piec i gaz
A skutków jakoś niet
Coraz większa szynka płynie z ust dziki
rośnie smak
Tylko na to żeby chlebek rósł wciąż pomysłu brak
Chociaż się pojawia raz po raz taki co już wie
Jednak w końcu wciąż wystaje nam wielkie gołe D
Gołe D
Du du dużo dużo nas
I więcej będzie wnet
Du du jest i piec i gaz
A skutków jakoś niet
Du du dużo dużo nas
I więcej będzie wnet
Du du jest i piec i gaz
A skutków jakoś niet
Du du dużo dużo nas
I więcej będzie wnet
Du du jest i piec i gaz
A skutków jakoś niet
Instrumentalna wersja
Jesteś idolem
Wielbi cię tłum
Gdzie się pojawisz słychać
Zdumionych głosów szum
W porannej prasie widzisz
Codziennie swoją twarz
Z możnymi tego świata
O wielkie stawki grasz
Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe
Idziesz ulicą
Uśmiechasz się
Skonstruowałeś bombę
Skondensowaną śmierć
Znasz datę i godzinę
Gdy świat się zacznie bać
Policja wszystkich krajów
Rysopis twój chce znać
Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe
To życie twe
To życie twe
Taśma kręci się
Ty stoisz przy niej
Jesteś pionkiem w grze
Kółkiem w maszynie
Żyjesz w zamkach pośród chmur
Na ich wieżach
Nie chcę wiedzieć ani czuć
Dokąd zmierzasz
Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe
To życie twe
To życie twe
Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe
Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe
To życie twe
To życie twe
To życie twe
To życie twe
Są dni, kiedy mówię "dość"
Żyję chyba sobie sam na złość
Wciąż gram, śpiewam, jem i śpię
Tak naprawdę jednak nie ma mnie
Wciąż jestem obcy
Zupełnie obcy tu - niby wróg
Wciąż jestem obcy
Wciąż bardziej obcy wam
I sobie sam
Ktoś znów wczoraj mówił mi
Trzeba przecież kochać coś, by żyć
Mieć gdzieś jakiś własny ląd
Choćby o te dziesięć godzin stąd
Wciąż jestem obcy
Zupełnie obcy tu - niby wróg
Wciąż jestem obcy
Wciąż bardziej obcy wam
I sobie sam
Wciąż jestem obcy
Zupełnie obcy tu - niby wróg
Wciąż jestem obcy
Wciąż bardziej obcy wam
I sobie sam
Obcy, obcy, obcy
Nie pamiętam od kiedy
Tak mnie nagle pokochał świat
Wyciągając wciąż z biedy
Całą masą bezcennych rad
Ciągle ktoś mnie poucza
Z różnych ambon i z różnych stron
Stale w uszach mi buczy
Jednostajny piskliwy ton
Szanuj czas i pieniądz
Zęby myj zbieraj złom
Dobry bądź dla zwierząt
One tez kochać Ciebie chcą
Masz garnitur w niedziele
Nie rwij jabłek nie swoich drzew
Bądź pokorny jak ciele
Wygrasz więcej gdy myślisz mniej
Szanuj czas i pieniądz
Zęby myj zbieraj złom
Dobry bądź dla zwierząt
One tez kochać Ciebie chcą
Nie ma dnia bez nauki od rana
Nie ma szansy ucieczki do aut
Trzeba łykać to masło maślane
Honorowo jak skaut
Ciągle gdzieś tam się wiedzą
Zawsze chętnie by pianę pić
Tacy co lepiej wiedzą
Jak wypada poprawnie żyć
Szanuj czas i pieniądz
Zęby myj zbieraj złom
Dobry bądź dla zwierząt
One tez kochać Ciebie chcą
Nie ma dnia bez nauki od rana
Nie ma szansy ucieczki do aut
Trzeba łykać to masło maślane
Honorowo jak skaut
Szanuj czas i pieniądz
Zęby myj zbieraj złom
Dobry bądź dla zwierząt
One tez kochać Ciebie chcą
Pogasły światła sceny po plecach klepie
ktoś
W kieliszku już się pieni na Rock&Rol Howk
Wieczorek się zaczyna balanga w klubie Bard
A zaraz potem finał niestety znów ten sam
Za oknem skoro świt Kilimandżaro
Wyrasta co dzień mi Kilimandżaro
Do góry parę mil Kilimandżaro
Najbardziej suchy szczyt Kilimandżaro
Sahara się rozciąga gdzie spojrzeć wzdłuż
i wszerz
Awaria w wodociągach znów wodę zamknął cieć
Zapytał bym z ochotą do samych rajskich bram
Żeby zapytać o to czy piwo dają tam
Za oknem skoro świt Kilimandżaro
Wyrasta co dzień mi Kilimandżaro
Do góry parę mil Kilimandżaro
Najbardziej suchy szczyt Kilimandżaro
Za oknem skoro świt Kilimandżaro
Wyrasta co dzień mi Kilimandżaro
Do góry parę mil Kilimandżaro
Najbardziej suchy szczyt Kilimandżaro
Za oknem skoro świt Kilimandżaro
Wyrasta co dzień mi Kilimandżaro
Do góry parę mil Kilimandżaro
Najbardziej suchy szczyt Kilimandżaro
Co to za dom
Może powie mi ktoś
Jakim cudem się znalazłem w nim
Wszystko tu jest, nawet dziecko i pies
Tylko nie ma okien ani drzwi
Nad głową moją ktoś wykleił strop
Gazetami sprzed dwudziestu lat
Leżąc na wznak przed oczami ma
Z ekspresiaka wciąż nagłówki dwa
Minus 10 w Rio
Dżuma w Santra`fe
Wszystko obok mija
Jak wariata sen
Ech, dużo bym dał
Gdybym prawdę choć znał
Ile czasu jestem w domu tym
Gdzieś spoza ścian
Gdy się wsłuchać to gra
Gitarowe solo Elvi Liee
Dziecko ma rok
Długie włosy i wzrok
Pokerzysty gdy zakłada blef
W pokoju psa taka cisza wciąż trwa
Jakby się do skoku czaił lew
Minus 10 w Rio
Dżuma w Santrafe
Wszystko obok mija
Jak wariata sen
Minus 10 w Rio
Dżuma w Santrafe
Wszystko obok mija
Jak wariata sen
Minus 10 w Rio
Dżuma w Santrafe
Wszystko obok mija
Jak wariata sen
Co to za dom może powie mi ktoś
Nie pytaj jej o nic nie odpowie Ci
Nie pytaj jak minął cały tydzień zły
W szkole, w domu wciąż to samo
Że czasami chce się wyć
Sam pomyśl jak długo można w cnocie żyć
Z piątku na sobotę
Idzie raz wabank
Zabłąkany motyl
Mała Lady Pank
We włosach paciorki i niebieskie brwi
Złocona szuletka w trawie kurtki lśni
Po koncercie, pod hotelem jak uparty czeka psiak
Aż Idol z gitarą wreszcie da jej znak
Z piątku na sobotę
Idzie raz wabank
Zabłąkany motyl
Mała Lady Pank
Z piątku na sobotę
Idzie raz wabank
Zabłąkany motyl
Mała Lady Pank
Mała Lady Pank
Mała Lady Pank
Mała Lady Pank
Mała Lady Pank
Zerwałem się nad ranem w mieście dajmy na to
N
Pośród tysiąca takich samych miast
Donośny łoskot na ulicy nagle obudził mnie
Jakby ktoś z nieba strącił worek gwiazd
Za oknem w dole co minutę wielki przebiegał tłum
Gonili jedni drugich z całych sił
Proporce lśniły bębny biły ludzie wzniecali szum
A każdy ile pary w płucach wył
Chip chip chip hura hura
My tak cała reszta zła
Chip chip chip hura hura
Bóg wie kto kuracje ma
Najpierw mańkutom praworęczni przysolili że
hej
A potem tłum brunetów rudych lał
Fani muzyki zwarli szyki przeciw głuchym jak pień
A każdy z nich się opentańczo darł
Chip chip chip hura hura
My tak cała reszta zła
Chip chip chip hura hura
Bóg wie kto kuracje ma
Wyszedłem żeby kupić na śniadanie jajko i
chleb
I nie zdążyłem nawet zmęczyć nóg
Pamiętam tylko że dostałem nagle od tyłu w łeb
Ktoś krzyczał kiedy całowałem bruk
Chip chip chip hura hura
My tak cała reszta zła
Chip chip chip hura hura
Bóg wie kto kuracje ma
Chip chip chip hura hura
My tak cała reszta zła
Chip chip chip hura hura
Bóg wie kto kuracje ma
Dorysował mi ktoś nowy nos
Inna twarz i parę cudzych rąk
Potem bezlitośnie gumką starł
To co było moim własnym ja
Wziął za kołnierz i przyszpilił mnie
Do brystolu z malowanym tłem
Od tej pory nigdy nie wiem sam
Naprawdę nie wiem co robić, co robić mam
Czy to już tak zawsze ma pozostać
Czuje się jak rysunkowa postać
Kim był ten gość co na pomysł wpadł
By mi na złość dookoła zafundować
Z papieru, z papieru świat
Karzą mi bajkową drogą iść
Z papierowym smokiem wciąż się bić
W domach na papierze mieszkać i spać
Kartonowy księżyc z nieba kraść
O losie, o losie po nie swoim ciągle biorę nosie
Z tej krainy papierowych serc
Choć się staram nie mogę, nie mogę zbiec
Czy to już tak zawsze ma pozostać
Czuje się jak rysunkowa postać
Kim był ten gość co na pomysł wpadł
By mi na złość dookoła zafundować
Z papieru, z papieru świat
Z papieru świat, z papieru świat
Czy to tak ma pozostać
Wciąż rysunkowa postać
Wciąż rysunkowa postać