W.G.: Od samego początku inspirowały mnie brzmienia J. Hendrixa, St. Ray Vaughn'a, Red Hot Chili Peppers, Pearl Jam, M. Davis'a, B. Cobham, Weather Report, J. Scofield'a i oczywiście wspaniałego Jamesa Brown'a.
„M”.: A więc klasyka rocka i jazzu?
M.P.: Najważniejsze dla nas persony show business'u, to jednak Han Solo i Death Vader.
R.I.: Nigdy nie wiedziałem i nie wiem do tej pory, czy najwięcej na mój styl wykonawczy wpłynęła żółta kaczuszka , którą zawsze bawiłem się w kąpieli, czy odgłosy frezowania z pobliskiej stolarni…
„M”: Grzebiecie w starej muzyce - czy nowe brzmienia i nurty nie interesują Was? Dlaczego nie stosujecie na przykład instrumentów klawiszowych?
R.I.: To nie zupełnie tak. Nasz stosunek do nowych nurtów jest pozytywny. Skoro się wyłaniają, tworzą - to znaczy, że są potrzebne, że ludzie poszukują, a świat muzyków idzie naprzód. Nasz stosunek do zdobyczy techniki jest jednak raczej umiarkowany. Ważne w tym wszystkim jest to, aby nie przekroczyć granicy, kiedy automat, czy komputer zaczyna mieć wpływ na brzmienie, aranż lub stronę wykonawczą utworu. Wśród syntezatorów najprzyjemniejsze są te, które jak najwierniej kopiują brzmienia instrumentów akustycznych. Najbardziej jednak cenimy sobie brzmienia starych Fenderów, lampowych pieców i tradycyjnych bębnów.
„M”: Tak, tak, ale te urządzenia są drogie. Dla młodego, ambitnego zespołu najczęściej jest to problem…
W.G.: Dużo zawdzięczamy naszemu producentowi, Grzegorzowi Skawińskiemu, który do realizacji płyty "DZIKI, DZIKI" wybrał jeden z najlepszych na świecie tradycyjnych, analogowych magnetofonów. Uwaga - "cyfra", to ZDRADA!
„M”: Płyta, o której mówisz, ukazała się niedawno temu. Już przedtem mieliście jednak pewne sukcesy…
W.G.: Było kilka festiwali, które zespół niechcący wygrał - Blues nad Bobrem '94, May-Day Rock Fetiwal '95 i Marlboro Rock In '95. Ja natomiast znalazłem się w czołówce, jako "Nowa Nadzieja" w zestawieniu Top Gitarowy czasopisma "Gitara i Bas".
„M”: Rok '95 należał chyba do bardziej udanych dla Waszego zespołu. Nominacja "Twarz Roku '95" dla lidera grupy oraz Najlepszy Debiut '95 ugruntowały Waszą pozycją na krajowej scenie. Mamy rok '97 - co dalej zamierza grupa PIVO?
R.I.: Chcemy ciągle poszukiwać, chociaż nadal będziemy posługiwać się tradycyjnym instrumentarium i sposobem aranżowania ze zrozumiałym, ludzkim tekstem.