Błazny, kanalie, zdrajcy i bohaterowie w III części "Dziadów"

III część "Dziadów" różni się zdecydowanie od pozostałych. O ile tam Mickiewicz umieścił opis wywoływania duchów oraz historię nieszczęśliwej miłości, to tutaj zawarł charakterystykę postaw, jakie były wtedy widoczne.

Mamy więc bohaterów - wszystkich tych młodych ludzi, którzy zostali aresztowani. Najczęściej nie wiedzą, o co są oskarżeni, dowody są sfingowane lub ich nie ma, wielu z nich nie ma możliwości obrony w czasie procesu (bo go nie ma) - wyrok jest bowiem z góry ustalony: wywóz w głąb Rosji, rozstrzelenie lub powieszenie. Często przeżywają to także dziesięcioletnie dzieci. Ale wszyscy oni (i one) się nie załamują - jedni są gotowi poświęcić dla drugich:

"Kilku z nas poświęcimy wrogom na ofiary
I ci na siebie muszą przyjąć wszystkich winy.
Ja stałem (…)
Dodajcie mi (…)
jeszcze kilku (…)
których zguba niewiele serc (…)
zakrwawi".
Potrafią krzyknąć "Jeszcze Polska nie zginęła" przy ludziach obecnych przy ich ładowaniu do kibitek. Nie potrafią fałszywie zaznawać (ani wydawać) w czasie tortur (dlatego Cichowski po uwolnieniu potrafi tylko wykrzykiwać: "Nic nie wiem, nie powiem !"). Niewątpliwie tacy byli bohaterowie - skłonni do poświęceń, wytrzymywania o samym chlebie i wodzie. A to ich często niszczyło
("Wydęła go zła strawa i powietrza zgniłość;
Policzki mu nabrzmiały, pożółkły i zbladły.
W czole zmarszczki pół wieku, włosy wszystkie spadły").

Znajdujemy również zdrajców (patrioci mówią o nich: "jak lawa (…) zimna i twarda, sucha i plugawa"), którzy potrafią stwierdzić, że

"głębokie cele,
które musi ukrywać" to
"rzecz rządowa -
Tajniki polityczne - myśl gabinetowa"
(a więc usprawiedliwiają wszelkie aresztowania, itp.). Dlaczego towarzystwo w salonie warszawskim jest podzielone na 2 części ? Wystarczy przysłuchać się ich rozmowom - część przy drzwiach rozmawia o sprawach uwięzionych. A druga ?
"Odtąd jak Nowosilcow wyjechał z Warszawy,
Nikt nie umie gustownie urządzić zabawy",
"była to potrzebna w Warszawie osoba"
- to tylko niektóre z ich wypowiedzi. Nich ich nie obchodzą cierpienia młodej części społeczeństwa - ważniejsza jest zabawa. Są zdolni do pomocy okupantowi:
"Nieraz już mi o uszy obiła się mowa;
"To Czartoryski wyniósł tak Nowosilcowa"".

Możemy się także doszukiwać błaznów w otoczeniu Senatora (bo jak inaczej nazwać ludzi, którzy poświęcają własną godność i w zależności od tego, czy są w łasce, przymilają się jemu). Przykładem kogoś takiego może być Doktor ("Mówi się Panu: Jaśnie Oświecony Panie") i Pelikan ("Widzisz ośle, Senator się gniewa"). Obydwaj wymyślają, co mogą, aby był on zadowolony (wręcz prześcigają się w tym zajęciu - gdy Doktor wymyśla, że Rollisonowi trzeba otworzyć okno, Pelikan stwierdza, że to ON wydaje już odpowiedni rozkaz), dbają, aby w ogóle nie pracował

("Właśnie mówię (…)
Że trzeba mieć większe o zdrowie staranie
Po obiedzie, mówiłem zawsze, niechaj Pan te
Sprawy odłoży na czas: - to podkopuje zdrowie").
Istnieją również tacy, którzy zdolni są żenić się co rok z młodą panną i rozwodzić
("ja z nią za rok się rozwiodę,
potem co rok będę brał żoneczki młode")
- taki jest Bajkow. Najciekawsze jest to, że nikt nie pyta tych kobiet o zdanie na temat ich własnego zamążpóścia (a Bajkow jest tak odrażający, że nawet Senator mówi: "Nie pojmuję, jak oni mogli pannę zmusić") - tylko ksiądz udzielający sakramentu zapłacze za nimi. Zwykłą kanalią jest również nasz stary znajomy Senator (przy niewidomej pani Rollison stwierdza: "Nikt jak ja religiji nie ceni, nie lubi", udaje, że nic nie wiedział o więźniu:
"on rok siedział ? (…)
jam o tym nie wiedział ! (…)
Jeśli to prawda, uszy komisarzowi natrzyć".
Gdy jednak wychodzi, ten sam człowiek mówi:
"daj jej pozwolenie
Widzieć syna (…)
Prowadź (…) w więzienie,
Potem osobno zamknij",
co zaś względem księdza Piotra:
"zatrzymać tu klechę -
Ja sam będę przy śledztwie, będziem mieć uciechę".
Tacy byli ludzie żyjący w czasach poety. Czy mentalność przyszłych pokoleń jest inna ? Odpowiedź Tobie pozostawiam Czytelniku (tylko przypadkiem nie pisz swoich przemyśleń, bo mogą się dostać w niepowołane ręce…).