Reklama w magazynie
R E K L A M A  W  M A G A Z Y N I E   Z A Ł O G A G !



Czterech jeźdźców apokalipsy
"Siódmy znak"




Religia i wiara to bardzo dobry temat na film, szczególnie jeśli nie ma być to dokument o życiu mnichów w himalajskich wioskach, a dreszczowiec, który potrafi skorzystać z całej tajemniczości Pisma Świętego. I chyba nie zdziwi nikogo fakt, że większość dobrych filmów o tematyce religijnej opiera się na oryginalnym Starym i Nowym Testamencie, a nie np. na wiedzy weddyjskiej. Ulubioną częścią scenarzystów jest oczywiście Apokalipsa wg Św. Jana, która jest najbardziej naszpikowana grozą, niejasnościami, symbolami i oczywiście mówi o końcu świata. Czego więc można chcieć więcej? Takich tytułów jak 'Omen' i 'Egzorcysta' nie muszę nikomu przedstawiać, 'Armia Boga' to też całkiem interesujący film, który bazuje na wojnie aniołów, a ostatnio mieliśmy okazję oglądać 'I stanie się koniec' z Arnie Schwarzeneggerem, gdzie nasz 'big boy' wcielił się w postać policjanta, który stara się powstrzymać Szatana przed unicestwieniem ludzkości. Gdyby nie parę dziur i śmieszności w scenariuszu byłby to naprawdę dobry film. Niestety ich nie uniknięto, co spowodowało, że o tej produkcji prawie już zapomniano.

Pewnego letniego dnia, który z powodzeniem można nazwać późno jesiennym, trafiła do mnie kaseta z filmem 'Siódmy Znak'. Miałem akurat wolny dzień, więc nie zwlekając długo zacząłem oglądać. Zaczęło się intrygująco. Poznajemy mężczyznę, którego twarz zdradza spore doświadczenie i smutek. Kiedy przechodzi uliczkami Haiti ludzie milkną. Nie wiemy kto to. Mężczyzna dochodzi do morza, wyjmuje stary list z równie starą pieczęcią, łamie ją i odchodzi. W tym momencie z morza wypływają martwe ryby. Tu mamy przeskok o trzy dni. Akcja przenosi się na pustynie Negew. W dziwny sposób w obrębie miasta Baal-Dahar panuje zamieć śnieżna. Tajemniczość potęguje fakt, że Baal-Dahar zbudowano przed kilkoma tysiącami lat na ruinach Sodomy. Gdzieś w to wszystko wplątana jest młoda kobieta, która ma niedługo zostać matką.
W filmie zobaczymy teraz mega-gwiazdę, wtedy dopiero wschodzącą Demi Moore. Gra Abby Quinn, która oczekuje drugiego dziecka, poprzedniej ciąży nie donosiła. Teraz stara się ze wszystkich sił urodzić, jednak jej życie komplikuje się, z czasem przyjęcia pewnego sublokatora.
Interesujący jest wątek młodego chłopaka z downem. Jimmy zabija swoich rodziców w imię prawa Bożego, które złamiali, gdyż byli rodzeństwem, naznaczając go owocem kazirodczego związku. Jego obrońcą jest Russell, mąż Abby. Chłopak nie chce przyjąć formy obrony, która twierdziłaby, że był nie w pełni władz umysłowych.

Film nie jest dziełem wybitnym, ani bardzo dobrym, jednak jest w nim coś co sprawia, że ogląda się go po prostu dobrze, a cała intryga wciąga. Być może, brak komputerowych efektów, większe skupienie się na postaciach i budowanie fabuły czerpiącej inspirację z Pisma Świętego, przesądza sprawę. Poza tym postacie poza małymi wyjątkami,
wydają się mieć duszę, co jest ostatnio rzadko spotykane, gdzie filmy to nic innego jak komercja maksymalna, czyli oprócz kilku czynników to przede wszystkim znane twarze. Powiedzcie mi czy kojarzycie, kto to Corben Dallas? Nie? Bo pewnie przez cały czas oglądania bądź co bądź rewelacyjnego 'Piątego Elementu' mieliście przed oczami Bruce' Willisa w kolejnym wcieleniu, a nie taksówkarza przyszłości. To był tylko jego kolejny film, będą następne, a mi chodzi o to, że aktorstwo w Hollywood zamieniło się w hurtownictwo. To śmierć dla indywidualności postaci, którą gra aktor już tak znany. Osobiście wolę oglądać filmy z mało znanymi ludźmi, co nie znaczy, że nie lubię komercji. Uwielbiam komercję. Podoba mi się, że Lucas wybiera mniej znanych aktorów w swoich produkcjach. Podoba mi się, że ładuje się miliony dolarów w efekty, reklamę, w znanych reżyserów, itd, by film zarobił krocie. A dlaczego nieznanych aktorów? Bo znani aktorzy psują mi oglądnie, w takiej sytuacji nigdy nie wczuję się w film, na szczęście większość filmów jest na tyle dobrych, że można jakoś przegryźć ten szczegół. Trochę odbiegłem od 'Siódmego znaku', ale takie akurat miałem zapotrzebowanie na wypowiedzenie głośno tego co myślę. Nie powiem, żeby w 'Siódmym...', grali szczególnie jacyś mało znani, jednak nie było tu mowy o właśnie takim postrzeganiu kreacji aktora, o którym wcześniej pisałem.
Na pewno, w filmach grozy czy innych podobnych ważnym elementem jest muzyka. Autorem ścieżki dźwiękowej w 'SS' jest Jack Nitzche, jego kompozycje mają wiele wspólnego z dziełami Mike Oldfielda czy Vangelisty. Przejmujące melodie towarzyszą w najbardziej tajemniczych i dramatycznych momentach. Zdecydowanie jest to duży plus filmu.

Jeśli nie przeczytałeś 'Sekwencji...' i usilnie próbujesz doszukać się daty premiery tego filmu w kinie, to muszę cię rozczarować, nakręcono go 12 lat temu. Nie łam się 1988 to chyba wystarczająca data, abyś mógł znaleźć 'The Seventh Sign' w wypożyczalni. Gdy ładnie poprosisz może pani z piekła rodem, która zapewne w poprzednich wcieleniach była czarownicą, przekopie się przez tony tych badziewnych filmów i wyciągnie Ci coś co nie musi być wybitnym dziełem, a wystarczy aby godnie wykorzystywało spuściznę gatunku z jakiego się wywodzi. Taki jest 'The Seven Sign' jest dobrym filmem, a czasu spędzonego przy nim na pewno nie uznasz za stracony.

Dahman
dahman@go2.pl

'Siódmy znak' (Seventh Sign, the) Thriller, USA 1988
Ocena: 3.1/5
Reżyseria: Carl Schultz
Scenariusz: W. W. Wicket i George Kaplan
Zdjęcia: Juan Ruiz Anchia
Muzyka: Jack Nitzche
Obsada: Demi Moore, Quin Michael Biehn, Jurgen Prochow, Peter Friedman
TRI STAR Pictures


Copyrights (c) 2000 Załoga G
Internet: www.zalogag.pl