Kalendarium
1 sierpnia
Latacunga - Park Narodowy
Cotopaxi
Nadszedł wreszcie ten dzień. Wypożyczyliśmy
brakujące elementy ekwipunku: raki, czekany, latarki czołówki,
uprzęże i linę. Zapakowaliśmy to wszystko do wynajętego
jeepa. Za niewielką opłatą, nasz uprzejmy kierowca dowiózł
nas z Latacungi do bramy Parku Narodowego Cotopaxi. Uiściliśmy
opłatę za wejście do Parku (10 USD) i ruszyliśmy w drogę.
Mieliśmy do przejścia dobrych kilka godzin. Niespecjalnie
chcieliśmy tracić siły na tą mało interesującą wędrówkę,
ale opłata za dalszy przejazd jeepem była nie do
zaakceptowania. Na szczęście, po niecałej godzinie marszu,
pewien uprzejmy Niemiec zatrzymał swoje auto i podrzucił nas
do miejsca, do którego samochód może dojechać najdalej, tj.
na wysokość ok. 4.500 m n.p.m. Czekała nas krótka marszruta
do schroniska (ponad 4.800 m n.p.m.). Nocleg w schronisku był
dość drogi (11,20 USD), niestety nie uwierzono, ze jesteśmy
Ekwadorczykami, bo wtedy zapłacilibyśmy niecałe 2 USD. W
schronisku zastaliśmy grupę Niemców, Hiszpanów oraz młodego
Chilijczyka z Santiago. Najliczniejsza ekipę stanowili jednak
żołnierze z jednostki górskiej, którzy stawili się w
liczbie 25 chłopa. Cały wieczór spędziliśmy na piciu
herbaty przy rozpalonym przez żołnierzy ogniu w kominku. Położyliśmy
się na prycze już o 19.00, bo pobudka czekała nas o północy.
Na wysokości 4.800 m nie śpi się łatwo, tym bardziej, ze
przez całą noc dochodziły nas odgłosy wydawane przez
wymiotujących Niemców. Zeszli oni rankiem na dół, nie próbując
nawet powalczyć z wulkanem. Byli jedną z ofiar choroby wysokogórskiej,
a raczej mało odpowiedzialnych biur turystycznych oferujących
łatwe wejście na najwyższy wulkan świata - za jedyne 130 USD.
Zapominano przy tym dodać, ze wprzódy potrzebna jest co
najmniej 4-dniowa aklimatyzacja na podobnych wysokościach i
chociaż śladowe doświadczenie wspinaczkowe.
|