Kalendarium
8-9 sierpnia
Cali - Popayan - San
Agustin
Czekała nas długa podróż autobusem do San
Agustin, z międzylądowaniem w Popayanie. Droga z Popayan do
San Agustin zapowiadała się ciekawie, gdyż nie mogliśmy
zrozumieć dlaczego dystans 200 km miał nam zabrać aż 7
godzin. Pojęliśmy to tuż za Popayanem, gdy skończył się
asfalt, a droga przypominała bardziej ścieżkę dla kóz i
dzikiej zwierzyny. Dookoła rosła kosodrzewina, która
przerodziła się potem w las deszczowy - rozbrzmiewający śpiewem
tysięcy kolorowych ptaków. W ciągu tej mozolnej podroży nasz
bardzo wiekowy autobus kilkakrotnie odmówił posłuszeństwa,
gdyż jego przednie koła rozjeżdżały się jak spojrzenie
zezowatego, tak że wkrótce jechaliśmy czterośladem. Na szczęście
nasz kierowca okazał się być złotą rączką. Nie był to
koniec atrakcji na drodze do San Agustin. Podczas kolejnego
postoju wyszliśmy z autobusu, myśląc, że wojsko kontroluje
(co jest powszechne w Kolumbii i Ekwadorze) dokumenty pasażerów
i ich dobytek. Wraz ze zbliżaniem się do punktu kontrolnego
zaczęły nas coraz bardziej niepokoić niektóre elementy
umundurowania: czarne berety, niezbyt ujednolicone kurtki, a
przede wszystkim niespotykane w żadnej armii gumiaki. Kiedy
zaczęliśmy wyciągać paszporty, zamiast emblematów armii
kolumbijskiej zobaczyliśmy czerwone gwiazdy i znaczki z Che
Guevarrą. Stało się, trafiliśmy na guerrillę - partyzantów
z FARC (Fuerza Armada Revolucionaria de Colombia). Okupują oni
znaczna część trudno dostępnych regionów kraju, w tym również
odcinek drogi z Popayan do San Agustin. Wzięli nas za Amerykanów.
Po chwili, gdy sprostowaliśmy, że jesteśmy Polakami nasza
rozmowa zeszła na tematy neutralne (pogoda, dziewczyny, piłka
nożna) i rozstaliśmy się w dobrej komitywie. Po powrocie do
autobusu wszyscy wypytywali nas, czy wszystko było w porządku.
W końcu nasz ledwo jadący wehikuł ostatkiem sił dociągnął
do San Agustin. Dość szybko zaopiekował się nami miejscowy
chłopak - Jose, który zaprowadził nas do sympatycznego
hostalu, gdzie najgłośniejszym mieszkańcem był Roberto -
gadająca papuga, rozmiarów kury nioski. Zdążyliśmy jeszcze
uzgodnić z Jose plan następnego dnia. Zapowiadało się
naprawdę ciekawie.
|