|
Gdyby ktoś kazał mi wskazać najbardziej niedoceniony zespół w historii muzyki rockowej, odpowiedziałabym 'Sonic Youth'... Jest to grupa niezwykła i istotna dla całej muzyki lat '80. Jednak gdy myślimy o new wave przychodzi nam do głowy Iron Maiden, gdy o grungu - Nirvana, a pojęcie industrial rock kojarzy nam się z Ministry... dlaczego? Przecież Sonic Youth w swojej, jak dotychczas, dwudziestoletniej karierze, grali muzykę nawiązującą do tych wszystkich gatunków. Nawiązującą, bo zawsze stanowili pewną alternatywę dla granego przez siebie nurtu.
Historia Sonic Youth rozpoczyna się w 1981 roku. W tym też roku apogeum popularności przeżywał punk, post/punk i punk rock. Cała Wielka Brytania i USA 'dostały fioła' ;) Grupy punkowe mnożyły się w sposób niesamowity. Zresztą umiejętności do grania na instrumentach nie były konieczne. Wszystko ograniczało się do grania maksymalnie trzech chwytów i rytmicznego, szybkiego bębnienia. Jednak nie o tym jest ten artykuł. Tak więc Sonic Youth stanowili pewien odłam sceny New Wave. Thurston Moore, Lee Ranaldo i Kim Gordon założyli zespół we wspomnianym 1981 roku. Początki bywają trudne... chociaż w przypadku SY nie zupełnie się to sprawdza. Otóż Gordon była współorganizatorką Noise Festival, co pozwoliło im na wydanie krążka prezentującego zespół live pt. "Sonic Death: Sonic Youth Live". Taki był początek ;) Jednak scena punkowa zaczęła upadać. Drzwi, które jeszcze przed chwilą stały otworem zaczęły się zamykać. Zamknęły się, jednak nie dla naszych bohaterów, ale dla masy innych zespołów sceny New Wave. Tak więc SY widząc zmiany na nowojorskiej scenie, postanowili stworzyć coś innego - postanowili odciąć się od swojego dawnego, punkowego wizerunku. Nie była to jednak zmiana diametralna, ale po dodaniu dźwięków noisu, funku, czy jazzu ich muzyka stałą się bardziej złożona - inteligentna. I tak w 1983 roku ukazuje się EP'ka zatytułowana lakonicznie 'Sonic Youth'. Nagrana była ona nakładem wytwórni Natural Records - firmą Glena Branki, awangardowego kompozytora, który niegdyś współpracował z Moor'em i Ranaldo. W nagraniu także wzięli udział: Richard Edson (perkusja), i Ann DeMarinis (klawisze). Kolejnym krokiem do kariery było wydanie "Confusion is sex". Ten LP SY przyniósł im popularność. Cała scena undergroundowa dowiedziała się o tym zespole. Z jednaj strony melancholijna, chwilami powolna, klaustrofobiczna, z drugiej agresywna, ciężka i hałaśliwa. Częste zmiany tempa i brak konkretnej melodii były dla niej charakterystyczne. Płyta stała się klasyką dla sceny niezależnej. Szkoda tylko, że była taka krótka...
W tym samym roku ukazuje się EP "Kill Your Idols". Może nie jest ona znaczącym punktem w ich karierze, ale przynosi im popularność poza granicami USA.
W 1994 roku ukazuje się "Bad Moon Reasing". Kolejny long play wydany, tym razem, przez inną wytwórnię, która nawet pokusiła się o reklamę krążka. Album zdecydowanie bardziej melodyczny i instrumentalny od poprzedniego. Wszyscy, którzy nie słyszeli o SY wcześniej mieli okazję nadrobić straty. Utwory często puszczane w radiu (myślę tu o tych niezależnych - niekomercyjnych) zyskały dobrą opinię u słuchaczy. Przy okazji tej płyty nastąpiła zmiana w składzie - za perkusją zasiadł Steve Shelley, który zastąpił Boba Berta.
W 1986 roku ukazuje się płyta 'EVOL'. Tym razem wydana przez STT (Universal). Album stanowił bardzo dobrą kontynuację poprzedniego. Nadal melodyczny, choć niespokojny SY. Jednak kolejny LP pt. "Sister" wydany w 1987 roku stał się niemalże legendą, a znajdujący się na płycie utwór "Teenage Riot" hymnem amerykańskiej młodzieży. Na "Sister" SY wyraźnie zmienił swój dotychczasowy styl. Z awangardowych, mało melodycznych piosenek, zaczęły wzrastać przebojowe, klasycznie zbudowane utwory. Czyżby Sonic Youth chcieli dotrzeć do szerszej publiczności?
|
|
W 1990 roku, po kolejnej zmianie wytwórni, powstaje "Goo". Jednak album okazał się być... słaby :P Potwierdza się przedstawiona przeze mnie teza - chęć dotarcia do szerszej widowni stała się dla nich ważna. Przebojowe melodie wyparły alternatywizm z piosenek Soniców. Po dwóch latach SY wydali kolejny album "Dirty". IMHO najlepszy album grupy. Kolejne single wędrowały na szczyty list przebojów. Szczególnie "100%" i tytułowy "Dirty" przyniosły sławę SY. Oczywiście części fanom to się nie podobało - zarzucali oni dużą komercyjność płycie. Jednak mylili się. Po prostu nastała era grungu. O ile wcześniej był to tylko styl w jakim gra SY, to na przełomie lat '80 i '90 stał się to nowy gatunek w muzyce. Tak więc popularność sceny w Seattle zawdzięcza się przede wszystki SY :> Po ogromnym sukcesie, zespół rusza w trasę koncertową, zabierając z sobą jak support Nirvanę i Mudhoney. Dwie zupełnie nieznane grupy.
Kolejny album to "Experimental Jet Set Trash & No Star" wydany w 1994 roku. Można go nazwać największym sukcesem Soniców, ponieważ zaszedł najdalej pod względem sprzedanych egzemplarzy. Jednak w porównaniu z "Dirty" zdecydowanie za wolna i za mało agresywna. Kolejna płyta - "Washing Machine" z 1995 roku była już lepsza - bardziej zróżnicowana i nawiązująca do tych SY, którzy jeszcze parę lat temu próbowali zrewolucjonizować rynek muzyczny. Dużo improwizacji i chaotyzmu. Najlepszy przykładem tego jest utwór "Diamond Sea" . Prawie dwudziestominutowa kompozycja zagrana w sposób na tyle urozmaicony, iż słucha się tego nad wyraz dobrze.
I tak dochodzimy do roku 1998. Na rynku ukazuje się "A Thousand Leaves" . Bardzo złożona płyta. Wszystkie piosenki zostały dopracowane do granic możliwości. Nie ma mowy o improwizacji. Po prostu kolejna dobra płyta w dorobku zespołu. W tym samym roku światło dzienne ujrzała także płyta "Silver Session For Jason Knuth". Oj, dziwna to była produkcja. Całkowicie odbiegająca od dokonań SY. Jakby ambientowa, elektroniczna, ale jednak ciągle gitarowa. Ciężko ocenić jest tą płytę.
Kolejnym 'wybrykiem' Soniców była płyta "Goodbye 20th Century". Zawarte na niej kompozycje były interpretacjami twórcami muzyki współczesnej. Instrumentalna, 'delikatna' płyta. Zupełnie nie komercyjna, jakby nagrana dla siebie. Wielkie dzieło.
Ostatnią produkcją spod znaku Sonic Youth jest album "NYC Ghosts & Flowers" wydany w 200 roku. Gitarowy zgiełk, psychodeliczne dźwięki - jednym słowem wszystko co najlepsze i najbardziej charakterystyczne dla Soniców. Alternatywne brzmienie, smutne teksty dominują na tym albumie. Kompilacja wszystkiego co najlepsze u SY.
Jeżeli chodzi o Soniców, to by było na tyle (oczywiście w wielkim skrócie, bo jak tu objąć dwudziestoletnią historię grupy w 'paru' linijkach ;). Można jeszcze dodać, że każdy z nich poza działalnością w zespole zajmuje się całą masą innych rzeczy. Dla przykładu: Steve Shelly gra w zespole Two Dollar Guitar i prowadzi wytwórnię Smells Like Records; Lee Ronaldo pisze ksiażki; Thurston i Gordon głównie zajmują się wychowywaniem swojego syna (Chociaż Gordon znajduje jeszcze czas na występy z Free Kitten, prowadzenie X-girl i Estatic Peace i współpracuje z różnymi zespołami jak np. Blur, czy Can [Zafascynowanie postmodernizmem, czy jak? ;])
Mam nadzieję, że przybliżyłam komuś, chociaż trochę, historię działalności tej bardzo zasłużonej i świetnej grupy. Szkoda tylko, że przy okazji tak niedocenionej...
|
|