Molesta.gif (12534 bytes)MOLESTA- Skandal

 

1998 POMATON EMI, B.E.A.T records

 

Płytę otwiera najsłabszy chyba na niej kawałek Klima (niezbyt wyszukany podkład i słowa), ale potem jest już coraz lepiej. O to, by muzycznie nie było schematycznie, z bardzo dobrym efektem zadbał VOLT-pionier warszawskiego hip-hopu i szef BEAT records. Chłopaki z Molesta (dawniej Mistik Molestik) dodali teksty - choć jeszcze nie ekwilibrystyczne, ale jasne i szczere, osiedlowo-uliczne. Rapują o codziennym życiu w "dżungli z betonu" , o tym, że liczy się honor, szacunek, blunty i sztuki, o tym jak "sie pali, sie pije i sie żyje". Na ewentualną krytykę, ze "teksty są trochę monotematyczne" z góry ripostują, że "ganja ma znaczenie kosmiczne". Przede wszystkim, jednak, nie można im odmówić oryginalnych, zabawnych pomysłów takich jak naśladowanie dźwięków, podśpiewywanie, głos a la Vader, kaszlnięcia i krztuszenie się dymem itd., itd.. Słyszymy też cytaty z Kazika i Rosiewicza, aluzje do Wu-tang'u i Busta Rhymes.
Elementy te ubarwiają debiutancki album Molesterów, album ciekawy, jeśli chodzi o beaty i sample, prawdziwy i bezkompromisowy, jeśli chodzi o język (no, trochę się tylko raperzy zagalopowali z tym oświeceniem dla zagubionych). Szczególne brawa za Wolę się nastukać i Się żyje.
M-SZ